Korupcja nie pojawiła się w Korei po raz pierwszy ani ostatni, ale pani prezydent uchodziła za nadzieję na zmiany na lepsze. Była chodzącym ideałem, córką zasłużonego dla kraju ojca, bez męża i dzieci, czyli tym samym bez szansy na załatwianie synekur dla najbliższych. Okazała się jednak taka sama jak inni: skorumpowana, zależna od chwiejnych doradców dbających o stan własnego konta, a nie państwowy budżet. Z nieformalnej następczyni seulskiego tronu stała się więźniem numer 503, która pozostanie za kratami prawdopodobnie do końca swoich dni.
Skazywanie prezydentów jest pewnego rodzaju tradycją na Południu. Letnie igrzyska olimpijskie w Seulu z 1988 r. przyniosły pierwsze demokratyczne wybory i koniec dyktatury. Dwaj prezydenci generałowie, Chun Doo-hwan i Roh Tae-woo, dostali odpowiednio karę śmierci i dożywocie za korupcję i udział w zbrojnym przewrocie z 1979 r. Wyszli po dwóch latach ułaskawieni przez swego następcę Kim Young-sama, który był pierwszym w pełni demokratycznie wybranym prezydentem Południa. Liberał Roh Moo-hyun popełnił samobójstwo po zakończeniu kadencji, gdy oskarżono go o nadużycia. Noblista dysydent Kim Dae-jung był oskarżany o to, że nagrodę dosłownie kupił sobie za państwowe pieniądze, prowadząc tzw. słoneczną politykę zbliżenia z Północą. Wreszcie konserwatysta Lee Myun-bak, bezpośredni poprzednik pani Park, nazywany „buldożerem", niedawno stanął przed sądem. Oczywiście podejrzewany jest o korupcję.
Od maja 2018 roku koreańskie ulice ponownie wypełniły się protestującymi. Tym razem są to tylko Koreanki, które nie wytrzymały tego, że stały się obiektem nietypowej pornografii. Zjawisko nazywa się „molka", dosłownie oznacza „ukrytą kamerę" (mollae kamera). Miniaturowe kamery mężczyźni umieszczają w butach, zegarkach, guzikach, śrubkach, lustrach i wyposażeniu publicznych toalet. To tam najczęściej nagrywa się panie, by następnie takie filmy umieszczać na nielegalnych serwisach internetowych. Walka z podglądaczami jest bardzo trudna, ponieważ policja (złożona głównie z funkcjonariuszy) nie pomaga i nie stara się zrozumieć ofiar, a zdobywanie dowodów oznacza dla poszkodowanych konieczność obcowania z obrzydliwymi treściami. Koreanki mają dość i walczą o zaostrzenie kar.
Afera orzeszkowa
Równolegle z marszami przeciwko molce na ulicach protestują pracownicy dwóch największych linii lotniczych. Asiana Air bowiem na początku lipca zafundowała klientom prawdziwe turbulencje, gdy okazało się, że nowa firma dostarczająca pokładowy katering nie radzi sobie z terminowością dostaw. Dyrektor podwykonawcy popełnił z tego powodu samobójstwo, a pracownicy Asiany marszami chcieli uczcić jego pamięć. Dołączył do nich personel Korean Air, której zarządem od kilkunastu miesięcy wstrząsa seria skandali.
Najsłynniejsza sprawa zyskała nazwę „orzechowego gniewu". W 2014 roku Cho Hyun-ah, starsza córka Cho Yang-ho, prezesa koncernu Hanjin, właściciela narodowych linii lotniczych Korean Air, znalazła się na pierwszych stronach gazet całego świata, kiedy rzuciła w stewarda paczką orzechów. Rzecz działa się na pokładzie lotu nr 86, który za chwilę miał startować z Nowego Jorku do Seulu. Hyun-ah (znana także jako Heather Cho) dostała orzechy macadamia w torebce zamiast w miseczce i wpadła w taką wściekłość, że nie tylko rzuciła nimi w obsługującego ja Kim Do-hee, ale także zmusiła szefa personelu pokładowego Park Chang-jina do kajania się na kolanach. Następnie kazała załodze cofnąć przygotowujący się do startu samolot z powrotem do lotniskowego rękawa, by Park opuścił pokład. W samolocie znajdowało się poza Heather 250 pasażerów.
Po ciskaniu orzechami przyszła kolej na rzut szklanką. W kwietniu br. młodsza siostra Heather, Cho Hyun-min (korzystająca z imienia Emily) kierująca marketingiem Korean Air, wróciła zapłakana z wakacji w Wietnamie. Powodem łez było nagranie z połowy marca, na którym słychać, jak wymyśla pracownikom agencji reklamowej na jednym ze służbowych spotkań. Emily miała także rzucić szklanką z wodą – widać, że te przejawy wściekłości są u nich rodzinne – i koreańskie media przez kilka dni żyły tym, czy szklanka była z plastiku czy może ze szkła. W zależności od tego młodszą Cho czekałaby inna kwalifikacja prawna tego czynu. Po aferze z Emily po kraju zaczęła krążyć petycja, by linie lotnicze usunęły przymiotnik „Korean" z nazwy. Podpisało ją 50 tys. osób. Przypomniano sobie także, iż brat obu wściekłych sióstr, Cho Won-tae w 1999 roku potrącił człowieka samochodem i uciekł z miejsca zdarzenia, a sześć lat później miał napaść na staruszkę.