Poniedziałek był kolejnym czarnym dniem dla Hiszpanów. Liczba ofiar śmiertelnych z powodu koronawirusa wzrosła o 26 proc., do 2182 osób, zakażonych jest już przeszło 33 tys. W królestwie obowiązuje znacznie surowszy reżim izolacji ludności niż w Polsce: jeśli policja przyłapie kogoś na ulicy bez uzasadnionego powodu, grozi mu kara sięgający nawet 600 tys. euro.
W Madrycie odżywa pamięć o 2012 roku, kiedy tylko wsparcie 125 mld euro od Unii uratowało hiszpański sektor bankowy, a z nim i cały kraj, przed bankructwem. Tyle że teraz może być znacznie gorzej.
– Europa weszła w najgłębszy kryzys od II wojny światowej – przyznaje Paolo Gentiloni, komisarz ds. gospodarczych Unii.
Aby zapobiec kataklizmowi, premier Pedro Sanchez zaapelował o uruchomienie przez całą Unię „nowego planu Marshalla": ogromnej skali funduszu na rozwój infrastruktury, który dałby pracę upadającym przedsiębiorstwom. Miałby on zostać uzupełniony o ogólnoeuropejski system wsparcia bezrobotnych. Zdaniem Sancheza środki na ten cel mogłyby się znaleźć dzięki powołaniu wspólnych euroobligacji krajów unii walutowej. Madryt chce także utworzenia wspólnego mechanizmu zabezpieczeń wkładów bankowych.