W Karolinie Południowej dobowa liczba zachorowań zwiększyła się siedmiokrotnie od połowy maja. Rekordy zarażeń odnotowywane są też w Idaho, Tennessee i Utah.
Teksas i Floryda – dwa stany, które Donald Trump chwalił za to, że jako pierwsze zaczęły znosić restrykcje związane z pandemią i nie wymagały noszenia masek, w piątek zostały zmuszone do zrobienia kroku w tył. Lokalne władze nakazały ponowne zamknięcie barów i wprowadziły inne ograniczenia, np. co do liczby osób w restauracjach. W Miami rozważane jest zamknięcie plaży na okres zbliżającego się długiego weekendu z okazji Dnia Niepodległości.
Na Florydzie w piątek odnotowano prawie 9000 nowych zakażeń. Był to 19 dzień wzrostów zachorowań w tym stanie, który wyłania się jako epicentrum pandemii na południu kraju.
W Teksasie co dziesiąty mieszkaniec ma wirusa, a szpitale w Austin, Dallas, Houston i San Antonio nie mają już wolnych łóżek na oddziałach intensywnej terapii. – Biorąc pod uwagę tempo rozwoju sytuacji, nasze szpitale będą przepełnione za dwa tygodnie – powiedział burmistrz Austin Steve Adler.
Według ekspertów wysoka liczba zachorowań w tym stanie to wynik ostatnich tygodni – zgromadzeń z okazji długiego weekendu pod koniec maja, letnich aktywności i otwierania gospodarki, która zarządzeniem gubernatora Grega Abbotta rozpoczęła się 1 maja, wbrew epidemiologom, którzy ostrzegali, że decyzja o otwieraniu sklepów, centrów handlowych, kin, barów, kościołów, restauracji, salonów piękności i innych punktów usługowych została podjęta zbyt wcześnie.
– To, co się teraz dzieje w Teksasie i innych południowych stanach, było do przewidzenia patrząc na to, jak szybko stany te znosiły restrykcje i ograniczenia, pozwalając mieszkańcom zapomnieć o środkach bezpieczeństwa – mówią eksperci.
Dziewięć innych stanów, w tym Arkansas, Idaho, Luizjana i Nevada, ogłosiło w piątek, że opóźnia kolejną fazę otwierania się. Krok w tył w powrocie “do normalności” zrobiła też Kalifornia. Stan ten, o największej populacji w kraju, w pierwszej fazie pandemii całkiem dobrze sobie poradził z kontrolą wirusa i jako pierwszy zarządził lockdown, potem władze Kalifornii bardzo ostrożnie podeszły do otwierania gospodarki. Mimo wszystko, w tym tygodniu dzienna liczba zachorowań przekroczyła tam 6 tysięcy. Gubernator Gavin Newsom wprowadził zakaz wychodzenia z domu w Imperial County, gdzie sytuacja najbardziej wymyka się spod kontroli. W kilku innych rejonach opóźniono kolejne fazy otwierania.
Przedstawiciele Nowego Jorku, którzy w kwietniu błagali o ratujące życie respiratory i inne sprzęty medyczne, zaczęli oferować pomoc innym stanom, gdzie wirus teraz zbiera największe żniwo. – Jesteśmy w stanie przesłać sprzęt, respiratory, ludzi, nasze doświadczenie, wiedzę, cokolwiek potrzebują – powiedział nowojorski gubernator Andrew Cuomo, dodając, że będzie to gest wdzięczności za pomoc, jaką Nowy Jork uzyskał w kwietniu, gdy dobowa liczba zakażeń w tym stanie mocno przekraczała 10 tysięcy.
Ameryka prowadzi w świecie, jeśli chodzi o liczbę zachorowań i zgonów. Od początku pandemii, w całym kraju odnotowano ponad 2,4 miliona zachorowań oraz ponad 125 tysięcy zgonów. Centrum Kontroli i Zapobiegania (CDC) chorób szacuje jednak, że dziesięć razy tyle osób zostało zakażonych wirusem, na co wskazują testy na obecność przeciwciał. – Ponad 20 milionów ludzi mogło się zarazić, większość nawet nie wiedząc o tym – powiedział dr Robert Redfield, dyrektor CDC.
Dr Anthony Fauci, główny epidemiolog kraju apeluje do Amerykanów, aby “wrócili do podstaw walki z pandemią”. – Za wszelką cenę unikajcie tłumów i noście maski. To podstawa. Nieprzestrzeganie tego to recepta na katastrofę – powiedział w wywiadzie dla telewizji CNBC, ostrzegając, że ogniska zachorowań na południu i zachodzie kraju mogą rozprzestrzenić się na cały kraj.
– To bardzo niebezpieczny moment. To co dzieje się na Florydzie i w Teksasie i wielu innych stanach powinno być ostrzeżeniem dla wszystkich – powiedział gubernator Ohio Mike DeWine.
Tymczasem Biały Dom wydaje się nie przyjmować do wiadomości tego, że połowa kraju podąża w stronę katastrofy. Donald Trump, który konsekwentnie odmawia noszenia maski, twierdzi, że wyższa liczba przypadków to wynik intensywniejszego testowania populacji. – Jeżeli będziemy mniej badań przeprowadzać, mniej będziemy odnotowywać przypadków zachorowań – powiedział prezydent.
Wiceprezydent Mike Pence, który w piątek poprowadził pierwszą od dwóch miesięcy konferencję prasową poświęconą koronawirusowi, próbował przekonywać, że “kraj zrobił ogromny postęp w walce z wirusem” i chwalił prezydenta Trumpa za to, jak sobie poradził z pandemią. – Dzisiaj wszystkie 50 stanów w całym kraju otwierają swoje gospodarki w sposób bezpieczny i odpowiedzialny – powiedział Pence, który nie przedstawił żadnej nowej strategii walki z wirusem wymykającym się spod kontroli i nie odpowiedział na pytanie, czy jego zdaniem należy nosić maski w miejscach publicznych, tak jak sugerują rządowe agencje zajmujące się kwestiami zdrowia.
Argumentował, że większość nowych przypadków pojawiających się w rekordowych liczbach na południu kraju dotyczy ludzi młodych, poniżej 35 roku życia, co jego zdaniem jest “budującą wiadomością”, bo ta grupa wiekowa rzadziej cierpi na poważne komplikacje spowodowane Covid-19.
"Ta konferencja prasowa to kolejny sposób Pence’a i Trumpa odwrócenia uwagi od tego, że pod ich okiem Stany Zjednoczone nie zatrzymały rozprzestrzeniania się wirusa, który – jak powtarzał prezydent – szybko miał zniknąć" pisze “Washington Post”.