– Uważamy za możliwe rozpatrzenie stosunku innego państwa do rosyjskiego (sowieckiego) dziedzictwa wojskowo-pomnikowego i pamięci historycznej jako jednego z kryteriów przy wpisaniu na listę nieprzyjaznych państw – oświadczył wiceminister spraw zagranicznych Michaił Bogdanow.
Wskazał przy tym na nasz kraj. – Trudno sobie wyobrazić, by w państwie prawa niszczenie pomników mogło być pochwalane na szczeblu oficjalnym i mało tego – uważane za pewnego rodzaju patriotyzm. Ale obserwujemy teraz taką tendencję (...). Najjaskrawszym przykładem jest Polska – mówił na posiedzeniu Rosyjskiego Komitetu Organizacyjnego „Zwycięstwo". Komitet jest organem konsultacyjnym przy prezydencie (który przewodniczy jego posiedzeniom) i pomaga mu „prowadzić politykę w sferze patriotycznego wychowania obywateli i w stosunku do weteranów".
Rosyjski MSZ podliczył, że od 1997 roku w Polsce zlikwidowano 492 pomniki Armii Czerwonej. Kremlowscy dyplomaci cały czas upierają się, że podpisane wtedy porozumienie między naszymi krajami o ochronie miejsc pochówku żołnierzy obejmuje również te pomniki, czemu nasz MSZ się sprzeciwia.
– Gdy tylko Rosja staje się silniejsza, natychmiast znajdowane są powody, by ograniczyć jej rozwój – podsumował dyskusję urzędników Władimir Putin.
Wraz z Polską wiceminister Bogdanow wymieniał też Ukrainę („zapożyczywszy u Polaków dekomunizację, zdemontowali w Kijowie pomnik generalissimusa Aleksandra Suworowa") i Czechy („zaraziły się wirusem wojny z pomnikami"). Ale Praga już znajduje się na tej liście. Nie przejmuje się więc pretensjami rosyjskiego Ministerstwa Obrony, że na tablicach pamiątkowych zamienia czerwone gwiazdy na wieńce laurowe, a w muzeum w praskiej dzielnicy Vitkov nazwa „Sala Armii Czerwonej" została zmieniona na „Salę wyzwolenia".