– Odnosimy się z szacunkiem do decyzji o przedterminowych wyborach prezydenckich, pamiętając równocześnie, że powinny się odbywać w warunkach równych szans – mówił dziennikarzom prezydent Lech Kaczyński, wyraźnie odnosząc się do faktu, że w Gruzji wciąż nie działa telewizja Imedi.
Prezentująca poglądy opozycji stacja, zamknięta po demonstracji w Tbilisi 7 listopada, nie odzyskała licencji, mimo że stan wyjątkowy skończył się tydzień temu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Lech Kaczyński uzyskał od Saakaszwilego obietnicę, że w ciągu dwóch dni Imedi odzyska licencję. Z kolei przedstawiciel również zaangażowanej w rozwiązywanie konfliktu w Gruzji OBWE mówił w piątek w Tbilisi, że władze pozwolą jej wznowić nadawanie na początku grudnia.
Oficjalnym celem wizyty prezydenta Kaczyńskiego były obchody czwartej rocznicy rewolucji róż i odebranie najwyższego gruzińskiego odznaczenia, Orderu św. Jerzego.Nieoficjalnie wspominano, że Lech Kaczyński – zaprzyjaźniony z Micheilem Saakaszwilim – podejmie próbę mediacji w konflikcie między prezydentem a opozycją. W Tbilisi był też w piątek litewski prezydent Valdas Adamkus. Przypominało to mediacje w czasie pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, w które wspólnie zaangażowani byli przywódcy Polski (Aleksander Kwaśniewski) i Litwy (tak jak teraz – Adamkus).
„Drużba to drużba, a służba to służba” – mówił dziennikarzom jeden z liderów opozycji Lewan Berdzeniszwili, podkreślając, że nikt w kręgach opozycji nie wątpi, że Kaczyński, „jeden z najuczciwszych ludzi w świecie”, mimo osobistej sympatii do Saakaszwilego obiektywnie oceni sytuację w Gruzji.
– Oczekiwaliśmy emocjonalnych wystąpień, nawet inwektyw pod adresem władz Gruzji, a argumentacja opozycji była rzeczowa i pełna konkretów – mówił jeden z polskich dyplomatów o rozmowach z opozycją. Dodał, że władze Gruzji nie negują faktu, że w areszcie znajduje się jeszcze kilka osób zatrzymanych po zamieszkach 7 listopada.