Kiedy w czwartkowy wieczór czasu wschodnioaustralijskiego zespół McLaren ogłosił, że u jednego z pracowników stwierdzono zakażenie koronawirusem, dalsze losy pierwszej rundy mistrzostw świata powinny być dla wszystkich oczywiste. Okazało się jednak, że Formuła 1 nie miała przygotowanego żadnego scenariusza na taką ewentualność, a zarządzanie kryzysowe nie poszło, delikatnie mówiąc, najlepiej.
McLaren natychmiast podjął decyzję o wycofaniu zespołu z weekendu, ale początkowo podobną decyzję podjęły tylko ekipy Ferrari, Renault i Alfa Romeo. Podczas nocnych negocjacji sytuacja zmieniała się szybko, a żadna z zaangażowanych stron – ani Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA, sportowa władza F1), ani Liberty Media (posiadacz praw komercyjnych), ani promotor wyścigu, ani władze stanu Victoria – nie zdecydowała się na wzięcie odpowiedzialności na swoje barki.
Stanowisko FIA było znaczące: Federacja może odwołać wyścig, jeśli ma w nim wziąć udział mniej niż 12 samochodów. W przeciwnym razie spadnie na nią odpowiedzialność za zerwanie kontraktów komercyjnych. Z kolei Liberty Media otrzymuje od organizatorów Grand Prix kwotę szacowaną na ponad 50 milionów dolarów (warto podkreślić, że zasila ona fundusz, z którego następnie są wypłacane premie dla zespołów), a komercyjny szef F1 Chase Carey przebywał właśnie w Wietnamie, gdzie negocjował z władzami Hanoi złagodzenie restrykcji wizowych dla ludzi ze światka F1, bez których nie da się rozegrać kwietniowego wyścigu w tym kraju. Carey zjawił się w Melbourne dopiero w piątek rano. Tymczasem Ross Brawn, dyrektor Liberty Media do spraw wyścigowych, nalegał na rozegranie piątkowych treningów i ponowne przyjrzenie się sytuacji po ich zakończeniu. Organizatorzy oraz stan Victoria nie podejmowały żadnych działań – promotor oczekiwał na pierwszy krok ze strony władz stanowych, prawdopodobnie z przyczyn związanych z ubezpieczeniem.
W tej sytuacji inicjatywę przejęły zespoły. Do grona zwolenników odwołania zawodów dołączył Mercedes, a Haas i Williams wstrzymywały się od głosu. Za przystąpieniem do piątkowych treningów były zatem trzy ekipy: Red Bull, AlphaTauri i Racing Point. Gdy w piątek rano oficjalnej decyzji wciąż nie było, Mercedes upublicznił złożone na ręce FIA pismo, w którym domagał się odwołania wyścigu – argumentując to troską o zdrowie i bezpieczeństwo swoich pracowników oraz reszty społeczności F1. Dwie godziny przed planowanym rozpoczęciem treningów sześć zespołów (poza objętym kwarantanną McLarenem) pakowało już swoje samochody i sprzęt, a kilku kierowców – Lewis Hamilton, Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen – było już w drodze do Europy.