Superwtorek, czyli decydujące starcie

Do ostatnich chwil przed rozpoczęciem największych prawyborów w historii Ameryki kandydaci obu partii prowadzili zażartą walkę o głosy wyborców. Wstępne wyniki nie wskazały zdecydowanej wygranej żadnego z nich. Piotr Gillert pisze z Hartford w stanie Connecticut.

Aktualizacja: 06.02.2008 05:37 Publikacja: 05.02.2008 12:58

Superwtorek, czyli decydujące starcie

Foto: AFP

Szczególnie zacięty bój toczyli w okolicach Nowego Jorku Hillary Clinton i Barack Obama.

Potężny okrzyk radości wydobywający się z kilku tysięcy gardeł powitał Roberta de Niro w hali IZOD Arena w East Rutherford w stanie New Jersey. Taki aplauz w tym miejscu przeznaczony jest zwykle dla Jasona Kidda, gwiazdy koszykarskiej drużyny New Jersey Nets. Ale tym razem jest inaczej. – Nigdy dotąd nie występowałem w politycznej imprezie jak ta, co więc tu robię? Jestem tu, bo wreszcie ktoś mnie zainspirował, sprawił, że uwierzyłem w możliwość zmiany – mówi zdobywca Oscara, a tłum zaczyna skandować: "Barack Obama! Barack Obama!".

Jest początek tygodnia, środek dnia, z ciemnoburego nieba siąpi na zmarzniętych ludzi drobny deszcz, a księżycowy, industrialny krajobraz otaczający halę nie zachęca do odwiedzin. Mimo to kilka tysięcy ludzi przybyło na to odludzie, by zobaczyć i posłuchać Obamy. Parę mil stąd zaczyna się stan Nowy Jork, którego reprezentantką w Senacie jest Hillary Clinton. Teoretycznie powinno być to jej terytorium. A mimo wszystko – jak wynikało z sondaży – New Jersey, ta brzydka sypialnia Nowego Jorku i jeden z najważniejszych stanów głosujących w superwtorek, był do ostatniego dnia terenem niezwykle wyrównanej walki między Clinton i Obamą. Wśród republikanów takich emocji tu nie było – John McCain przejął w tym regionie schedę po Rudym Giulianim.

– Przyjechaliśmy z Nowego Jorku, szanujemy Hillary, ale uwielbiamy Obamę – mówi Jeff Rawley, który na wiec przywiózł żonę i dwoje dzieci. Gdy na scenie pojawia się Obama, tłum wpada w amok niczym na rockowym koncercie. – Jeśli odrzucicie lęk, cynizm, zwątpienie, możemy sięgnąć po zwycięstwo nie tylko w superwtorek, ale i w listopadowych wyborach – mówi Obama. Większość jego przemówienia poświęcona jest nadziei, jedności, potrzebie zmiany. Roztacza przed wpatrzonym w niego tłumem ludzi różnej rasy, statusu i wieku wizję lepszej, wspanialszej i sprawiedliwszej Ameryki, ale o konkretnych rozwiązaniach mówi niewiele.

Parę godzin wcześniej Hillary Clinton użyła całkiem innych instrumentów, by przemówić do wyborców. Była w Connecticut, które tak jak New Jersey przylega do Nowego Jorku. Odwiedziła tam swą dawną uczelnię Yale i, wspominając dawne czasy, niemal się popłakała. Chwilę później lokalne stacje telewizyjne i radiowe szczegółowo analizowały drżenie jej głosu i zaczerwienienie spojówek, zastanawiając się, czy będzie to miało podobny wpływ jak na głosowanie w New Hampshire. Miesiąc temu łzy Clinton przyczyniły się do jej zwycięstwa w tamtym stanie. Czy podobnie będzie teraz?

Nie czekając na odpowiedź, Obama po południu także udał się do Connecticut. Pogoda w stolicy stanu Hartford jest podobna jak w New Jersey, z tą różnicą, że zamiast mżawki z nieba pada mokry śnieg z deszczem. Mimo to hala sportowa XL Center pęka w szwach.

– Mój mąż i dzieci są w środku, a ja nie mogłam wcześniej wyjść z pracy i tu utknęłam – żali się Sheila Morrison, urzędniczka z pobliskiego miasteczka. Kilkaset osób nie dostało się do środka i teraz stoją w hallu w nadziei, że jednak uda im się zobaczyć ich idola. Obama dostał niedawno ochronę Secret Service. Agenci rygorystycznie przestrzegają zasad bezpieczeństwa – więc nikt więcej nie wejdzie już do środka. Mimo to wszyscy dalej stoją w hallu. Na kilku ekranach widać, co się dzieje w środku, brakuje jednak głosu. Otyły portier z trudem wspina się z wielkim śrubokrętem na wysoką drabinę, by ustawić głos, zaraz jednak schodzi, rozkładając ręce. Po kolejnej interwencji kogoś z obsługi z głośników zaczyna się wydobywać zniekształcony głos.

– Blrb mblg wwrahhg – mówi z głośnika Obama, ale ludzie stoją wpatrzeni w ekran, jakby wyraźnie słyszeli każde słowo.

– I tak wiem, co mówi. I w pełni się z nim zgadzam. Czas na nowych ludzi w polityce – mówi Morrison. Na koniec przemówienia w hallu rozlegają się oklaski.

Godzinę później, w odległym o zaledwie milę domu kultury przy Albany Street, odbywa się spotkanie z rywalką Obamy. Hillary Clinton jest tego wieczoru w Nowym Jorku, ale jednocześnie w ponad 20 innych stanach, w tym także przy Albany Street w Hartford. Kilkaset ludzi przyszło, by ją zobaczyć i zadać jej pytanie. Jak to możliwe? Dzięki technice. Za pośrednictwem telewizji Hallmark Clinton prowadziła na żywo debatę z udziałem publiczności we wszystkich głosujących w superwtorek stanach. Choć jesteśmy w samym sercu murzyńskiej dzielnicy, w sali domu kultury są niemal sami biali. – Będę głosować na Hillary, bo ma ogromne doświadczenie i jest świetnie przygotowana – mówi Ken Staffey, 37-letni pracownik firmy medycznej.

Zebranie rozpoczynają lokalni politycy popierający kandydaturę Clinton oraz gwiazda wieczoru – córka państwa Clintonów Chelsea. Zebrani wspólnie wybierają pytania, jakie chcą zadać. Gdy zaczyna się program, na sali panuje atmosfera podniecenia. W końcu zaczyna się połączenie i senator Clinton macha do nas radośnie z ekranu. – Hello, Connecticut! – mówi. Po chwili rzeczowo i konkretnie odpowiada na zadane pytanie. I tak stan po stanie. Clinton jest świetnie przygotowana, na każde pytanie ma szczegółową odpowiedź. Jest na luzie, mówi jasno i do rzeczy.

– Czyż ona nie jest kapitalna! – zachwyca się Ken. Kilka pań w średnim wieku siedzących obok niego przytakuje mu z serdecznym uśmiechem.

Szczególnie zacięty bój toczyli w okolicach Nowego Jorku Hillary Clinton i Barack Obama.

Potężny okrzyk radości wydobywający się z kilku tysięcy gardeł powitał Roberta de Niro w hali IZOD Arena w East Rutherford w stanie New Jersey. Taki aplauz w tym miejscu przeznaczony jest zwykle dla Jasona Kidda, gwiazdy koszykarskiej drużyny New Jersey Nets. Ale tym razem jest inaczej. – Nigdy dotąd nie występowałem w politycznej imprezie jak ta, co więc tu robię? Jestem tu, bo wreszcie ktoś mnie zainspirował, sprawił, że uwierzyłem w możliwość zmiany – mówi zdobywca Oscara, a tłum zaczyna skandować: "Barack Obama! Barack Obama!".

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021