Swój numer (ULN) Brytyjczyk zachowa nawet po opuszczeniu szkoły. Jego stopnie, wyniki egzaminów, raporty o złym sprawowaniu czy wagarach trafią do internetowego rejestru o nazwie “Zarządzanie danymi między partnerami” (MIAP) i pozostaną tam do czasu, gdy osiągnie wiek emerytalny. Zdaniem władz elektroniczny życiorys pomoże uczniom w otrzymaniu pracy lub stypendium po zakończeniu szkoły.
Oprócz numeru – zapewnia rząd – każdy uczeń otrzyma dwa hasła dostępu do rejestru. Będzie miał kontrolę nad tym, które informacje znajdą się w jego elektronicznym CV. Będzie mógł go udostępnić innym osobom.W zapewnienia rządu, że dostęp do danych będzie ograniczony, mało kto wierzy. Zdaniem organizacji walczących z ingerencją władz w prywatność obywateli nowy system będzie służył agencjom rządowym do śledzenia ludzi na każdym kroku, a pracodawcom – do sprawdzania pracowników za ich plecami.
Zaniepokojeni brytyjscy rodzice widzą w rządowym pomyśle numeracji i śledzenia uczniów próbę przejęcia kontroli nad życiem ich dzieci. – Rząd postanowił założyć internetową bazę danych, nie pytając nikogo o zdanie. Mówią nam, że rejestracja będzie obowiązkowa i że nic nie możemy zrobić. To bardzo niepokojące – twierdzi w rozmowie z “Rz” rzeczniczka brytyjskiej Federacji Stowarzyszeń Rodziców i Nauczycieli (NCPTA) Margaret Morrissey.
– Nie wiemy, kto będzie miał dostęp do zawartych obecnie w bazie informacji. Na dodatek rząd regularnie gubi poufne dane obywateli.
Istnieje więc poważna obawa, że te również mogą trafić do niewłaściwych rąk – dodaje. I oskarża władze o próbę stworzenia “przezroczystego obywatela”, łatwego do odnalezienia i sprawdzenia. – Kogo oni chcą oszukać? – pyta.