„Nie będę się ubiegał i nie przyjmę – powtarzam – nie będę się ubiegał i nie przyjmę funkcji przewodniczącego Rady Państwa i naczelnego dowódcy” – napisał 81-letni dyktator, który od ponad półtora roku przechodzi rekonwalescencję po serii operacji przewodu pokarmowego.
Zastępuje go o pięć lat młodszy brat Raul, któremu Fidel Castro przekazał „tymczasowo” ster władzy przed oddaniem się w ręce chirurgów. Nikt nie ma wątpliwości, że na czele państwa stanie właśnie Raul.Swój zamiar ostatecznego wycofania się ze sceny politycznej Fidel Castro ogłosił kilka dni przed planowanym na 24 lutego pierwszym posiedzeniem parlamentu, który ma wybrać nowe władze. To wtedy Raul zostanie oficjalnie namaszczony na następcę Fidela.„Popadłbym w konflikt z własnym sumieniem, gdybym zajmował stanowisko wymagające pełnej mobilności i całkowitego oddania, którego dziś nie jestem fizycznie w stanie ofiarować. Wyjaśniam to bez dramatyzowania” – czytamy w posłaniu. Dlaczego tak długo zwlekał? „Moim pierwszym obowiązkiem po tylu latach walki było przygotować – psychicznie i politycznie – naród na moją nieobecność. Zawsze zaznaczałem, że moja rekonwalescencja nie jest pozbawiona ryzyka” – tłumaczy.
Choć dyktator już w grudniu dał do zrozumienia, że nie będzie trzymał się kurczowo stołka i blokował młodszym drogi do kariery, Kubańczycy nie wierzyli, że dobrowolnie zrezygnuje. – Fidel podał się do dymisji? Niemożliwe! – mówił zszokowany dwudziestolatek, który o decyzji Castro dowiedział się od dziennikarza agencji AFP. Także dla innych mieszkańców stolicy to był szok. – O rany, będzie nam go brakowało! – zapewniał 27-letni muzyk Dubael Cesar. 61-letnia Juana Hernandez, którą wiadomość zastała na przystanku autobusowym, martwiła się, że Fidel musi być naprawdę bardzo chory, skoro zdecydował się na taki krok.
Cytowani z nazwiska rozmówcy zagranicznych reporterów być może nie wyrażali prawdziwych uczuć. Strach przed represjami nie odszedł wraz z Fidelem. W anonimowych wypowiedziach mniej było żalu, a więcej obaw, że odejście dyktatora niczego nie zmieni. „To zagrywka polityków”, „domagamy się mądrych zmian”, „polityka mnie nie interesuje, chcę większego otwarcia, lepszego zaopatrzenia i niech Raul zrobi to, co obiecał” – mówili Kubańczycy, których dziennikarze zatrzymywali w drodze do pracy.Wielkich złudzeń nie robią sobie zagraniczni politycy. W ciągu ostatniego półtora roku Raul nie dał się poznać jako polityk zdolny przewodzić demokratycznej transformacji. Wspominał o potrzebie reform. Zapoczątkował też wielką dyskusję, podczas której Kubańczycy mieli zgłaszać, co należy w kraju zmienić. Ale nie podjął reform, a najbardziej krytyczni wobec reżimu dyskutanci mie-li ponoć nieprzyjemności w miejscach pracy i szkołach.Wszyscy mają jednak nadzieję, że gdy Raul zostanie oficjalnie namaszczony w niedzielę przez parlament na następcę brata, zacznie wreszcie podejmować samodzielne decyzje.
– Dymisja Fidela Castro powinna być dla Kubańczyków początkiem demokratycznej transformacji – powiedział prezydent George W. Bush, którego wiadomość o dymisji dyktatora zastała w Rwandzie. Amerykański prezydent wystrzegał się jednak obietnic, że przejście Fidela Castro na emeryturę cokolwiek zmieni w podejściu Stanów Zjednoczonych do jego kraju. Waszyngton będzie współpracował wyłącznie z władzami wyłonionymi w demokratycznych wyborach – przypomniał Bush. A pierwszym krokiem Raula powinno być wypuszczenie na wolność więźniów politycznych, których jest na Kubie około 300, nie licząc dysydentów skazanych na przykład za zakup benzyny na czarnym rynku. Aparat ścigania bardzo dba o to, by opozycja nie łamała przepisów. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski wyraził nadzieję, że odejście „komunistycznego tyrana stworzy narodowi kubańskiemu szansę na demokratyzację i rozwój”. Na demokratyzację Kuby, do której nawoływali wczoraj zachodni przywódcy, trzeba jednak będzie poczekać. Raul Castro co jakiś czas uwalnia paru więźniów politycznych, ale wszyscy zgadzają się, że nie jest to polityk otwarcia.