Satelita zniszczony nad oceanem

Amerykanom udało się zestrzelić uszkodzony obiekt. Istnieje jednak ryzyko, że część szczątków przetrwa wejście w atmosferę - pisze nasz korespondent z z Waszyngtonu

Aktualizacja: 21.02.2008 20:16 Publikacja: 21.02.2008 04:57

Krążownik rakietowy USS Lake Erie, z którego pokładu wystrzelono pocisk

Krążownik rakietowy USS Lake Erie, z którego pokładu wystrzelono pocisk

Foto: AFP

Mniej więcej 30 sekund mieli na podjęcie decyzji o naciśnięciu guzika operatorzy rakiety umieszczonej na pokładzie okrętu Marynarki Wojennej USS „Lake Erie” na Pacyfiku. Decyzja zapadła i o 4.26 nad ranem czasu polskiego satelita szpiegowski został trafiony nad oceanem.

Sekretarz obrony Robert Gates wyraził ostrożne zadowolenie z wyniku misji. Niektórzy eksperci uważali, że niełatwo będzie trafić obiekt wielkości furgonetki poruszający się na wysokości ponad 240 kilometrów nad Ziemią z szybkością niemal 30 tysięcy kilometrów na godzinę. – Tak jak my wszyscy, pan sekretarz czeka na bliższe informacje o wyniku tej misji. W końcu celem nie było jedynie zestrzelenie satelity. Celem było uderzenie i zniszczenie zbiornika z paliwem, by wyeliminować potencjalne zagrożenie dla nas tutaj, na Ziemi – powiedział rzecznik prasowy Pentagonu Geoff Morrell.

Departament Obrony USA podaje, że wszystkie szczątki satelity wejdą do atmosfery w ciągu 48 godzin od uderzenia. W tym czasie uda się też ustalić, czy zniszczeniu uległ zbiornik z 500 kilogramami hydrazyny, wysoce toksycznego paliwa, które mogłoby zagrażać życiu i zdrowiu ludzi w rejonie upadku. Pentagon ocenia prawdopodobieństwo zniszczenia zbiornika na 90 procent.

Do zniszczenia satelity, który w wyniku utraty łączności radiowej mógł w sposób niekontrolowany spaść na Ziemię, użyto specjalnie zmodyfikowanego w tym celu pocisku SM-3. W swej normalnej wersji SM-3 są elementem amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

Zdaniem niektórych amerykańskich specjalistów świadczyć to może o tym, że Pentagonowi wcale nie chodziło o bezpieczeństwo, lecz o pokazanie skuteczności systemu i wysłanie ostrzegawczego sygnału pod adresem potencjalnych rywali w grze o dominację w kosmosie – Rosji i Chin.

Szef połączonych sztabów sił zbrojnych USA admirał Mike Mullen zapewnił, że cała akcja nie jest wymierzona przeciw żadnemu państwu i nie stanowi sygnału do rozpoczęcia nowego wyścigu zbrojeń, tym razem kosmicznych. – Od samego początku staramy się być bardzo otwarci i mamy dobre intencje – zapewnił Mullen.

Mimo to Moskwa i Pekin, które ostatnio ponowiły apel o podpisanie międzynarodowego układu zabraniającego zbrojeń w kosmosie, negatywnie zareagowały na zestrzelenie satelity.

– Chiny proszą, by USA wypełniły swe międzynarodowe zobowiązania i jak najszybciej przedstawiły międzynarodowej społeczności wszelkie niezbędne informacje na ten temat, tak by stosowne kraje mogły podjąć odpowiednie kroki zapobiegawcze – oświadczył wczoraj rzecznik chińskiego MSZ Liu Jianchao. Dodał, że władze w Pekinie będą „uważnie monitorować ewentualne zniszczenia” powstałe w wyniku zestrzelenia satelity.

Jaki mówi „Rz” James Lewis, dyrektor programu technologii i polityki publicznej w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie, intencje Waszyngtonu rzeczywiście mogą być szczere, a oburzenie Rosjan i Chińczyków udawane. – Jeśli to, co zrobił Pentagon, ma o czymkolwiek świadczyć, to chyba tylko o jednym: jak łatwo jest zestrzelić satelitę. I jest na to wiele różnych sposobów, na przykład Chińczycy potajemnie budują potężną broń laserową właśnie w tym celu. Co więc da nam podpisanie międzynarodowego układu? Czy możemy ufać, że Moskwa i Pekin dotrzymają jego zobowiązań? – pyta Lewis.

Przed ponad rokiem USA i wiele innych krajów ostro skrytykowały Chiny za niezapowiedziane próbne zestrzelenie starego satelity krążącego 1000 kilometrów nad Ziemią. Chodziło między innymi o to, że eksplozja na tak dużej wysokości pozostawiła na orbicie okołoziemskiej chmurę szczątków, które przez najbliższe 20 lat zagrażać mogą innym misjom kosmicznym. Waszyngton zarzucał także Pekinowi, że otoczka tajemnicy, jaka towarzyszyła całemu przedsięwzięciu, świadczyć może o złych intencjach Chińczyków.

Według Jamesa Lewisa Amerykanie pokazali Pekinowi i Moskwie, jak należy postępować w takich sytuacjach: poinformowali z dużym wyprzedzeniem i szczegółowo o tym, co zamierzają zrobić, a poza tym dokonali uderzenia na niskiej wysokości. Dzięki temu większość szczątków ulegnie zniszczeniu przy wejściu do atmosfery.

Theresa Hitchens, dyrektor Centrum Informacji Obronnych w Waszyngtonie

W dalszej perspektywie sukces tej próby może mieć złe następstwa. Rosjanie i Chińczycy nie od dziś martwią się, że amerykańska tarcza to tak naprawdę system ofensywny. Teraz mają dowody. Co więcej, jak podaje Pentagon, stworzenie oprogramowania, dzięki któremu można było użyć pocisku antyrakietowego do zestrzelenia satelity, zajęło tylko trzy tygodnie. Oznacza to, że w razie potrzeby tarczę można szybko przekształcić w broń ofensywną. Pociski, które mają być zainstalowane w Polsce, mają znacznie większy zasięg. Można ich użyć do zestrzelenia każdego satelity. Rosjanie są tym zaniepokojeni. Z kolei Chińczycy po próbie z bronią antysatelitarną zostali ostro skrytykowani i sami zastanawiali się, czy warto dalej prowadzić ten program. Teraz zwolennicy twardej linii w Pekinie mają w ręku argument, że warto.

Mniej więcej 30 sekund mieli na podjęcie decyzji o naciśnięciu guzika operatorzy rakiety umieszczonej na pokładzie okrętu Marynarki Wojennej USS „Lake Erie” na Pacyfiku. Decyzja zapadła i o 4.26 nad ranem czasu polskiego satelita szpiegowski został trafiony nad oceanem.

Sekretarz obrony Robert Gates wyraził ostrożne zadowolenie z wyniku misji. Niektórzy eksperci uważali, że niełatwo będzie trafić obiekt wielkości furgonetki poruszający się na wysokości ponad 240 kilometrów nad Ziemią z szybkością niemal 30 tysięcy kilometrów na godzinę. – Tak jak my wszyscy, pan sekretarz czeka na bliższe informacje o wyniku tej misji. W końcu celem nie było jedynie zestrzelenie satelity. Celem było uderzenie i zniszczenie zbiornika z paliwem, by wyeliminować potencjalne zagrożenie dla nas tutaj, na Ziemi – powiedział rzecznik prasowy Pentagonu Geoff Morrell.

Pozostało 83% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017