Niedzielne głosowanie zdecyduje o pozostaniu na stanowiskach lub odwołaniu Moralesa, wiceprezydenta i gubernatorów ośmiu departamentów, z których siedmiu to liberałowie i konserwatyści, zdeklarowani przeciwnicy pierwszego Indianina na czele Boliwii i jego lewicowego, populistycznego Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS). Źródłem konfliktu jest spór o kierunek, w jakim ma zmierzać liczący 9 mln mieszkańców najbiedniejszy kraj Ameryki Południowej.
Morales wybrał socjalizm, silną władzę centralną, upaństwowienie gospodarki, awans społeczny Indian oraz sojusz z przywódcą Wenezueli Hugo Chavezem i Kubą braci Castro. Prawicowa opozycja broni liberalnego modelu gospodarki, opowiada się za autonomią departamentów, współpracą z USA i włączeniem Boliwii do amerykańskiej strefy wolnego handlu.
Do ostrej konfrontacji zwolenników obu kierunków doszło podczas prac nad projektem nowej konstytucji zatwierdzonym przez Konstytuantę w grudniu 2007 r. głosami partii rządzącej MAS i oprotestowanym przez opozycję. Doszło do demonstracji przeciwników Moralesa, byli zabici i setki rannych. Konflikt podsycają żądania autonomii. Cztery departamenty z sześciu rządzonych przez prawicę (Santa Cruz, Tarija, Beni i Pando) zatwierdziły w lokalnych referendach statuty autonomiczne, których rząd Moralesa nie chce uznać. Zbuntowane prowincje – najbogatsze i najszybciej się rozwijające – zajmują dwie trzecie powierzchni kraju. Na ich terenie znajduje się ponad 85 procent boliwijskich złóż gazu ziemnego, głównego bogactwa kraju.
48-letni Evo Morales, którego kadencja wygasa w 2011 roku, zdecydował się na referendum, bo liczył na zwycięstwo, a przy okazji pozbycie się niewygodnych konkurentów politycznych. Oświadczył, że jest gotów „dalej budować socjalizm, jeśli naród go o to poprosi”. Gdyby przegrał, w terminie od 3 do 6 miesięcy musiałby ogłosić nowe wybory. Z sondaży wynikało jednak, że prezydent, na którego w 2006 roku głosowało prawie 54 proc. wyborców, uzyska 59 proc. poparcia i utrzyma władzę. Podobnie jak jego najbardziej zagorzały przeciwnik Rubens Costas, gubernator Santa Cruz, lokomotywy gospodarczej kraju dzięki złożom surowców energetycznych i rozwiniętemu przemysłowi rolno-spożywczemu. Pozostali politycy mogą mieć kłopoty.
Kampania przed referendum pogłębiła napięcia w kraju. Centrala związkowa (COB), domagająca się reformy systemu emerytalnego, zablokowała jedną z głównych dróg, odcinając zachodnią część Boliwii od reszty kraju. 5 sierpnia blokujący drogę górnicy starli się z policją. Zginęły dwie osoby, 38 zostało rannych. Tego samego dnia w pięciu opozycyjnych departamentach rozpoczęły się strajki głodowe z udziałem gubernatorów, w proteście przeciw niesprawiedliwemu systemowi podatkowemu.