– Wszystkie ataki na mnie, wyniki sondaży, nagłówki w gazetach, cała ta krytyka jest warta tego, by ją znosić, gdy wiem, że wykonując tę robotę, czynię lepszym życie choć jednego dziecka, jednej rodziny, jednej gminy – mówił Brown na kongresie Partii Pracy w Manchesterze.
Podkreślał, że jest w stanie przeprowadzić kraj przez światowy kryzys finansowy. – To nie jest czas dla debiutantów – podkreślał. Wzmocniony poparciem popularnego w Wielkiej Brytanii Baracka Obamy oraz niespodziewanie obfitymi datkami zwolenników Labour Party przystąpił do kontrataku na partyjną opozycję.
Złożył też obietnice tradycyjnym wyborcom laburzystów. Zapowiedział utworzenie funduszu o wartości 100 milionów funtów, którego celem będzie zapewnienie milionowi biednych rodzin dostępu do Internetu. Obiecał finansowe wsparcie edukacji ubogich dzieci i opieki zdrowotnej dla starszych.
Nie wiadomo, czy mowa Browna pomoże laburzystom, którzy doznali ostatnio spektakularnych porażek w wyborach lokalnych – oddając m.in. władzę w Londynie – i wciąż tracą na popularności.
Zdaniem wielu analityków Partia Pracy jest skazana na klęskę w wyborach w 2010 r. Wzrost cen paliw i żywności oraz ekonomiczna stagnacja powodują regularny spadek poparcia dla szefa rządu.