Wszystko zaczęło się w środę w nocy, gdy rozpoczęło się żydowskie święto Jom Kippur. Religia judaistyczna surowo zabrania tego dnia prowadzenia samochodu. Tymczasem spóźniony arabski kierowca Tawfiq Dżamal postanowił skrócić sobie drogę do domu i przejechać przez dzielnicę zamieszkaną przez żydowskich ortodoksów. W samochodzie słuchał radia, co również w Jom Kippur jest zabronione.
Widok mężczyzny w samochodzie wywołał wściekłość mieszkańców dzielnicy. Grupa wyrostków zagrodziła mu drogę. Pojazd został zdemolowany, a mężczyzna pobity. Jak później opowiadał — „cudem uniknął linczu”. Cała sprawa zakończyłaby się zapewne na tym jednym incydencie, gdyby nie ziomkowie Dżamala z sąsiedniej dzielnicy, którzy przybiegli mu na ratunek.
W efekcie 50-tysięczne miasto w północno-zachodnim Izraelu — zamieszkane w jednej trzeciej przez izraelskich Arabów — na cztery dni zamieniło się w regularne pole bitwy. W ruch poszły kamienie, pręty, butelki i noże. Watahy żydowskich i arabskich wyrostków podpalały śmietniki, plądrowały sklepy i niszczyły samochody. Z domem puszczono wiele prywatnych domów.
Gdy na miejsce przybyła policja, również na funkcjonariuszy posypał się grad kamieni. Pomimo że użyto armatek wodnych, pałek i gazu łzawiącego przez cztery doby nie udało się opanować zamieszek. Miejsce aresztowanych zadymiarzy — około 50 — natychmiast zastępowały tabuny innych. Wreszcie wczoraj policja ogłosiła, że sytuacja jest opanowana.
Zamieszki w Akce, która uznawana była za miejsce „wzorowej koegzystencji”, pokazały jak bardzo zakorzeniona jest nienawiść pomiędzy Arabami a Żydami. Obie strony nawzajem oskarżyły się o próbę zorganizowania „pogromów” i wezwały do „wyniesienia się z miasta”. Izraelska prasa nazwała zaś zamieszki Drugą Wojną Jom Kippur (do pierwszej doszło w 1973 roku, gdy państwa arabskie znienacka zaatakowały świętujący Izrael). Inni komentatorzy odwoływali się do wydarzeń z 1291 roku i krwawego oblężenia Akki — ostatniej twierdzy Krzyżowców.