Niedziela, późne popołudnie miejscowego czasu. Samolot Lecha Kaczyńskiego ląduje w stolicy Gruzji. Kolumna pojazdów z polską delegacją jedzie do pałacu prezydenckiego. Tam dołącza do niej Micheil Saakaszwili. Obaj prezydenci uzgodnili wcześniej, że udadzą się do obozu dla gruzińskich uchodźców.
[srodtytul]Rozmowa prezydentów[/srodtytul]
Saakaszwili przekonuje jednak Lecha Kaczyńskiego do zmiany planów. W limuzynie, którą jadą, towarzyszy im tylko tłumaczka. Polskie Biuro Ochrony Rządu o niczym nie wie. Potwierdził to wczoraj jego szef gen. Marian Janicki. – Na pewno prezydentowi Saakaszwilemu zależało na tym, żeby świat zobaczył, iż plan pokojowy jest niewykonywany – mówi prezydencki minister Michał Kamiński.
[srodtytul]Zmiana drogi[/srodtytul]
Kolumna aut zjeżdża nagle z drogi prowadzącej do pierwotnego celu. – Pędzimy krętą drogą około 130 kilometrów na godzinę w nieznanym kierunku. Zaczynają się żarty, że jak przeżyjemy, to będzie dobrze – relacjonuje “Rz” reporterka Radia Zet Maria Stepan, jadąca busem wiozącym polskich dziennikarzy.