Ryzykowna gra Angeli Merkel

Szefowa niemieckiego rządu jest krytykowana przez media za brak wizji politycznej i gospodarczej. Albo nie radzi sobie z rządzeniem w dobie kryzysu, albo chce jedynie dotrwać do wrześniowych wyborów - pisze Piotr Jendroszczyk z Berlina

Aktualizacja: 11.01.2009 14:02 Publikacja: 11.01.2009 00:01

Angela Merkel

Angela Merkel

Foto: AFP

Oskarżenia o bezczynność w trudnych czasach nie szkodzą jednak notowaniom pani kanclerz. Gdyby wybory odbyły się dziś, wygrałaby bez problemów. Jest nadal w Niemczech najpopularniejszym politykiem i czuje się dobrze w tej roli. Za dobrze – mówią krytycy i domagają się, by pokazała w końcu, że jest liderem najpotężniejszego gospodarczo państwa w Unii Europejskiej. Ostatnio kanclerz nasłuchała się też od Paryża i Londynu, że Niemcy są hamulcowym UE: ślepi na zagrożenia, nie rzucili się na ratunek własnej gospodarce.

Angela Merkel chowa głowę w piasek. Jej wystąpienia są bezbarwne. Powtarza w kółko, że trzeba kontrolować międzynarodowe rynki finansowe, że Niemcy przezwyciężą kryzys, że gospodarka ruszy wspomagana miliardami z zadłużonej państwowej kasy. Albo – jak ostatnio w Paryżu – udowadnia, że najlepszym wzorem dla Europy jest model niemieckiej społecznej gospodarki rynkowej. – To za mało jak na polityka, który ma zamiar rządzić Niemcami przez kolejne cztery lata – mówią jedni. – Gdzie się podziała energia Angeli Merkel, którą dwa lata temu światowa prasa uznała za najpotężniejszą kobietę globu, porównywaną do Condoleezzy Rice czy Margaret Thatcher, i która walczyła jak lwica o traktat reformujący Unię Europejską – pytają inni. Z tamtej kanclerz rzeczywiście niewiele pozostało.

„Ale też naród oczekuje od przywódców w Berlinie znacznie mniej, niż oni sami sądzą” – tłumaczy konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Ale i ten dziennik zarzuca szefowej rządu, że zamiast inicjatyw i kolejnych pakietów antykryzysowych prowadzi ryzykowną grę polityczną i reaguje jedynie na rozwój sytuacji bez ambicji jej kształtowania. Nowy wielomiliardowy plan łagodzenia skutków kryzysu rodzi się w bólach i bez jej wielkiego zaangażowania. „Przeciwnicy będą jej mogli zarzucić podczas kampanii wyborczej, że przez ostatnie cztery lata ani nie kierowała energicznie krajem, ani nie zmieniła jego oblicza” – pisze liberalny „Süddeutsche Zeitung”.

Niemców wydaje się to wszystko mało interesować. Kryzys jeszcze nie spędza im snu z powiek. Dopiero co wydali rekordowe sumy na świąteczne prezenty, planują zimowe wypady w góry lub na ciepłe plaże, wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku. Cieszą się obietnicami obniżki podatków i zapowiadaną premią 2,5 tysiąca euro za złomowanie starego samochodu przy kupnie nowego, nie mówiąc o niskich rachunkach na stacjach benzynowych.

To jednak tylko cisza przed burzą kampanii wyborczej do Bundestagu. Wybory odbędą się we wrześniu i – jak przewidują ekonomiści – właśnie wtedy skutki światowego kryzysu dosięgną wszystkich.

– Rząd koalicji sprawia wrażenie, jakby wszystko zostało już przesądzone i miał nadal rządzić po wyborach – ostrzega Guido Westerwelle, szef partii liberalnej FDP.

– Podobnie było cztery lata temu. Chadecja pod przywództwem Angeli Merkel miała do końca kampanii wyborczej ogromną przewagę nad socjaldemokratami z SPD, która w wieczór wyborczy stopniała do 1 pkt procentowego – przypomina Gregor Gysi, lider postkomunistycznej lewicy.

– To głosy rozczarowanej opozycji, która liczyła, że spadną notowania rządu – tłumaczą politolodzy. Żaden z nich nie spisuje Angeli Merkel na straty.

– Mam wrażenie, że bez względu na to, co się wydarzy, kanclerzem po Angeli Merkel będzie ta sama Angela Merkel – mówi Gerd Langguth, biograf szefowej rządu. Buduje swą tezę na słabości SPD, której kandydat na kanclerza, szef MSZ Frank-Walter Steinmeier, nie zdołał się wypromować, a pomysły SPD, takie jak rozdanie całemu narodowi bonów konsumpcyjnych o wartości 500 euro czy podniesienie podatków dla bogaczy, jakoś się nie przyjęły.

Oskarżenia o bezczynność w trudnych czasach nie szkodzą jednak notowaniom pani kanclerz. Gdyby wybory odbyły się dziś, wygrałaby bez problemów. Jest nadal w Niemczech najpopularniejszym politykiem i czuje się dobrze w tej roli. Za dobrze – mówią krytycy i domagają się, by pokazała w końcu, że jest liderem najpotężniejszego gospodarczo państwa w Unii Europejskiej. Ostatnio kanclerz nasłuchała się też od Paryża i Londynu, że Niemcy są hamulcowym UE: ślepi na zagrożenia, nie rzucili się na ratunek własnej gospodarce.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021