Data wystrzelenia satelity Omid – Nadzieja – nieprzypadkowo zbiegła się z obchodami 30. rocznicy rewolucji islamskiej. Rozkaz do odpalenia rakiety, która wyniosła Nadzieję na orbitę, wydał sam prezydent. – Dziś z boską pomocą, działając na rzecz sprawiedliwości i pokoju, Islamska Republika Iranu oficjalnie rozpoczyna obecność w kosmosie – cieszył się Mahmud Ahmadineżad, przemawiając do narodu w państwowej telewizji. Dziennikarze informowali, że do 2010 roku na orbitę mają trafić jeszcze trzy satelity.
Wyprzedzając reakcje Zachodu, który nieufnie przygląda się rozwijanemu przez Iran programowi nuklearnemu, szef dyplomacji w Teheranie Manuszehr Mottaki natychmiast podkreślił, że satelita ma służyć tylko i wyłącznie celom pokojowym. – Satelity są niezbędne do gromadzenia danych na temat środowiska, klimatu i innych informacji, których potrzebujemy dla technologicznego, rolniczego i ekonomicznego rozwoju – tłumaczył Mottaki, podkreślając, że „każdy kraj powinien mieć prawo do korzystania z najnowocześniejszych technologii”.Podczas gdy propagandziści reżimu ajatollahów cieszyli się z sukcesu, zachodni eksperci przestrzegali: skoro rakieta Safir-2, która umieściła satelitę na orbicie, ma zasięg do 250 kilometrów, to znaczy, że Iran ma już technologię, którą może wykorzystać do stworzenia międzykontynentalnych rakiet z głowicami jądrowymi.
– Ta próba pokazuje, że Irańczykom udało się poczynić znaczne postępy w rozwoju technologii. I żadne negocjacje nie powstrzymały ich od prac nad programem rakietowym. A jeśli nikt ich nie powstrzyma, to za dwa, trzy lata będą w stanie uzbrajać rakiety w głowice nuklearne – tłumaczy „Rz” prof. Gerald Steinberg, ekspert ds. wojskowych z Uniwersytetu Bar-Ilan w Tel Awiwie. – Wtedy będą w stanie zagrozić nie tylko Izraelowi, ale także Stanom Zjednoczonym i całemu światu. Bo jeśli jakiś kraj umieszcza satelitę w kosmosie, oznacza to, że jest zdolny do zaatakowania dowolnego miejsca na świecie – dodaje prof. Steinberg.
Na pocieszenie analitycy mówią, że irańskie rakiety wciąż są niecelne. „O wiele łatwiej jest wystrzelić rakietę w kosmos, niż sprawić, by spadła ona na konkretny cel” – podkreślał cytowany przez gazetę „The Guardian” Christopher Pang z brytyjskiego Royal United Services Institute.
Mohsen Sazegara, szef amerykańskiego Research Institute for Contemporary Iran, były kandydat na prezydenta tego kraju, w rozmowie z „Rz” przekonuje, że nie wiadomo, czy rzeczywiście udało się umieścić satelitę na orbicie. – Być może była to zwykła rakieta. Mamy tylko informacje od reżimu. W dłuższej perspektywie Iran z pewnością będzie jednak w stanie budować rakiety dalekiego zasięgu – ostrzega Sazegara.