– Tak, możemy! – powtarzał podczas kampanii wyborczej Barack Obama, mając na myśli między innymi ambitną reformę zdrowia. I już dwa tygodnie po objęciu urzędu podpisał ustawę, dzięki której cztery miliony amerykańskich dzieci zyskają ubezpieczenie medyczne. Chodzi o rozszerzenie istniejącego od dziesięciu lat programu SCHIP, w ramach którego państwo zapewnia ubezpieczenie dzieciom z rodzin, które są zbyt ubogie, by wykupić sobie polisę, ale zbyt dobrze sytuowane, by korzystać z rządowego systemu Medicaid obejmującego tylko najbiedniejszych. Dotąd z SCHIP korzystało 7 mln dzieci.
– Objęcie ubezpieczeniem
11 milionów dzieci to zaliczka na poczet tego, do czego się zobowiązałem – oświadczył Obama podpisując ustawę. Podczas kampanii Obama zapowiadał objęcie ubezpieczeniem wszystkich Amerykanów. Ocenia się, że dziś około 45 milionów obywateli USA, gdzie nie istnieje powszechny system opieki zdrowotnej, nie ma polisy medycznej. Inną wadą całego amerykańskiego systemu są sztucznie pompowane ceny usług i leków.
Program SCHIP zyskał rozgłos w ostatnich dwóch latach prezydentury George’a W. Busha, który dwukrotnie wetował tę ustawę, gdyż jego zdaniem prowadziła w dalszej perspektywie do powstania „rządowej opieki zdrowotnej dla wszystkich Amerykanów”. Wielu republikańskich kongresmenów przeciwnych ustawie używało i teraz podobnych argumentów. Steve King nazwał system fundamentem socjalistycznego leczenia, a inni jego koledzy zwracali uwagę na przerzucanie kosztów ubezpieczenia z pracodawców na podatnika. Demokraci bez trudu przeforsowali jednak projekt ustawy w nowym Kongresie, a Obama z radością ją podpisał. Poszerzenie zakresu programu oznaczać będzie dodatkowy wydatek niemal 33 mld dolarów. Skarb Państwa zamierza uzyskać te pieniądze, podwyższając ponadwukrotnie akcyzę na papierosy.
– To pierwszy poważny krok ku naprawdę wydajnemu systemowi opieki zdrowotnej – mówi „Rz” prezes promującej reformę zdrowia organizacji Commonwealth Fund Karen Davis. Zaznacza jednak, że rząd Obamy dopiero stanie przed prawdziwymi wyzwaniami.