Aleksander Kazulin i Anatol Lebiedźka gościli wczoraj w Parlamencie Europejskim. Skorzystali z tej okazji, by oskarżyć Polskę o brak poparcia dla białoruskiej opozycji. – Czy Polska zapomniała o „Solidarności”? Polskie MSZ prowadzi dziś realpolitik. Łączymy więcej nadziei z polskimi mediami i niektórymi grupami parlamentarnymi – oświadczyli opozycjoniści.
Zarzucili polskim władzom, że „handlują” z reżimem w Mińsku, uzależniając udział Łukaszenki w majowym szczycie unijnym w Pradze od zgody na przeprowadzenie zjazdu Związku Polaków na Białorusi. – Dla nas takie stanowisko jest niespodzianką. To niemoralne – powiedział Kazulin. Według niego polskie władze wybrały pragmatyzm w relacjach z Mińskiem, zamiast bronić wartości.
Szef MSZ odpiera zarzuty. – Żadne niemoralne targi w sprawie Białorusi nie mają miejsca – zapewnił wczoraj Radosław Sikorski.
Jeszcze większy żal opozycjoniści mają jednak do Unii. Czują się wykluczeni z nawiązanego niedawno dialogu UE z Białorusią. Ich zdaniem Bruksela prowadzi rozmowy na warunkach Łukaszenki. – To jest jak kasyno. My się zakładamy o europejskie wartości, a Łukaszenko – o europejskie pieniądze. Pytanie, na co stawia Europa. Chyba na Łukaszenkę – skarżył się Lebiedźka. Jego zdaniem Bruksela nie powinna zapraszać prezydenta na majowy szczyt Unii, na którym ma być zainaugurowane Partnerstwo Wschodnie. – To byłoby uznanie dla 50 lat represji i zbrodni – podkreślił.