Co roku myśliwi zabijają na świecie blisko milion fok. Wiele z nich, zdaniem organizacji obrony praw zwierząt, w sposób niehumanitarny. Zabijane strzałem lub uderzeniem pałki w głowę są następnie obdzierane ze swoich cennych skór, mimo że wykazują jeszcze oznaki życia – tak twierdzi organizacja Sea Shepherd. Ten krwawy przemysł spowodował dyplomatyczne tarcia między Unią Europejską i Kanadą.
Parlament Europejski w ostatecznym głosowaniu zakaże dziś importu foczych produktów. Decyzja jest faktycznie przesądzona, bo wcześniej w drodze negocjacji deputowani uzgodnili wspólne stanowisko z rządami państw członkowskich UE. Zakaz uderzy przede wszystkim w kanadyjskich myśliwych.
– Zakaz nie ma żadnych podstaw naukowych ani prawnych. Unijna agenda ds. weterynaryjnych oraz naukowcy przyznają, że polowanie na foki w Kanadzie jest humanitarne – mówi „Rz” Loyola Sullivan, kanadyjski ambasador ds. zasobów rybnych. – Politycy i parlamentarzyści w Europie ulegają po prostu trwającej od 20 lat kampanii organizacji obrony praw zwierząt, która oparta jest na całkowicie fałszywych informacjach – stwierdził. Dodał, że Kanada gotowa jest wystąpić przeciwko UE przed Światową Organizacją Handlu (WTO) z oskarżeniem o stawianie sztucznych barier w handlu.
Z podobnymi zamiarami nosi się Norwegia, również poważny gracz na foczym rynku. Rocznie w Kanadzie zabijanych jest ok. 270 tys. fok, ponad 90 proc. strzałem z broni palnej. Zdaniem kanadyjskiego dyplomaty gwarantuje to, że przy ściąganiu skóry zwierzę jest już nieżywe.
Unia nieco złagodziła swoje wstępne propozycje, bo zakaz ma nie obejmować produktów z fok upolowanych we wspólnotach Innuitów, czyli rdzennej ludności północnej Kanady. Ale to jeszcze bardziej rozwścieczyło Ottawę – eurokraci dzielą sztucznie jej myśliwych ze względu na pochodzenie etniczne. – Innuici, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że ten wyjątek nic im nie daje. To zwykłe udawanie, że Unia robi coś dla rdzennej ludności Kanady – twierdzi Loyola Sullivan.