Barack Obama, który już w pierwszych godzinach swej prezydentury ogłosił zamiar zamknięcia więzienia dla terrorystów w amerykańskiej bazie w Guantanamo na Kubie, ma wielkie problemy z realizacją swego planu. Największą kłodę rzucił mu pod nogi kontrolowany przez jego własną partię Kongres. W zeszłym tygodniu Izba Reprezentantów, a wczoraj Senat (większością głosów 90 do 6) postanowił odmówić administracji 80 mln dolarów na pokrycie kosztów zamknięcia obozu.
Kongres uzasadnił swą odmowę brakiem szczegółów tej operacji. – Wystąpienie z prośbą o konkretną sumę bez żadnego planu było pomyłką – stwierdziła wpływowa demokratyczna senator Dianne Feinstein.
Przeciw propozycji Obamy, który z zamknięcia Guantanamo uczynił jeden z głównych punktów swej niedawnej kampanii wyborczej, wystąpili zgodnie republikanie i demokraci, którzy obawiają się reakcji swych wyborców na przyjęcie aresztantów na amerykańskiej ziemi.
– Nie chcemy ich tutaj – oświadczył wczoraj przywódca demokratów w Senacie Harry Reid. Sprzeciw opinii publicznej i polityków dotyczy jednak nie tylko transferu aresztantów do pilnie strzeżonych więzień w USA. Zgłoszony we wtorek projekt ustawy w tej sprawie stwierdza: byli wrodzy bojownicy nie mogą być wypuszczeni na wolność w Stanach Zjednoczonych.
Kongresmeni nie chcą się zgodzić nawet na przyjęcie w Ameryce grupy ujgurskich więźniów, wobec których już dawno wycofano wszelkie zarzuty, ale którzy nie mogą wrócić do Chin ze względu na grożące im tam prześladowania.