60-letni Horst Seehofer, premier Bawarii i szef konserwatywnej CSU, stał się niepostrzeżenie największym skandalistą w Niemczech. Oficjalnie prowadzi przykładne życie rodzinne z żoną Karin i trójką dzieci. Tajemnicą poliszynela jest jednak, że spotyka się w Berlinie z inną kobietą, którą poznał kilka lat temu, będąc ministrem rolnictwa w rządzie Angeli Merkel. Ma z nią dziecko. – Drugie jest w drodze – donoszą od kilku dni niemieckie media. – Szkodzi naszej partii. Nie powinniśmy tego dłużej tolerować – twierdzi Christa Stewens, strażniczka moralności w CSU i była wicepremier Bawarii. Wzywa Seehofera, by skończył z hipokryzją.
Jej apele odbiegają od tradycji, zgodnie z którą prywatne życie niemieckich polityków nie jest przedmiotem powszechnego zainteresowania i nie ma wpływu na ich polityczny wizerunek. Tak jest w przypadku
69-letniego szefa SPD Franza Münteferinga, który w minioną sobotę przedstawił publicznie swą młodszą o dokładnie
40 lat przyjaciółkę. Nikogo to nie zainteresowało poza “Bildem” i kilkoma popołudniówkami. Publiczne oskarżenia, że pomagał w karierze jednemu ze swych kochanków, nie miały żadnego wpływu na karierę burmistrza Hamburga Olego von Beusta. Nie ucierpiał wizerunek szefa FDP i prawdopodobnego ministra spraw zagranicznych Niemiec po wrześniowych wyborach do Bundestagu Guido Westerwellego, który przez lata ukrywał, że prowadzi szczęśliwe życie z partnerem. Nikt też nie zdobył się na ironiczne komentarze na temat burmistrza Berlina Klausa Wowereita, gdy kilka lat temu na jednym z wieców wyborczych powiedział głośno i wyraźnie, że jest gejem i że mu z tym dobrze. W niemieckich mediach nie sposób znaleźć choćby cienia krytyki pod adresem Helmuta Kohla, który niedługo po samobójczej śmierci chorej żony zamieszkał z kilkadziesiąt lat młodszą od siebie przyjaciółką.
– Seks, życie prywatne i polityka są w Niemczech całkowicie od siebie oddzielone – twierdzi socjolog Frank Bösch, który analizował skandale obyczajowe w Niemczech i na świecie. Jego zdaniem niemiecka tolerancja ma źródło w etyce protestanckiej. W przeciwieństwie do purytańskiej mentalności obywateli Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, w Niemczech mało kto oczekuje od niemieckich polityków nieskazitelnego życia prywatnego jako gwarancji ich wiarygodności na scenie politycznej. Ale też żadnemu z niemieckich polityków nie przyszłoby do głowy wykorzystywanie życia prywatnego do politycznej inscenizacji, jak to robią Nicolas Sarkozy czy Silvio Berlusconi.