Dziewięciu przebranych w wojskowe mundury napastników, używając broni maszynowej i granatów, zdołało się przedrzeć przez pierwszy z posterunków strzegących dostępu do kwatery głównej pakistańskiej armii. Wybuchła zaciekła bitwa. Zginęło sześciu żołnierzy i czterech ekstremistów. Pozostali wzięli 42 zakładników i zabarykadowali się w jednym z budynków.
W niedzielę o świcie do akcji wkroczyli komandosi. Tracąc dwóch ludzi, odbili 39 zakładników. Wszyscy ekstremiści, oprócz ich dowódcy, zostali zabici. – Zakładników pilnował zamachowiec opasany ładunkami wybuchowymi. Cała akcja polegała na wyeliminowaniu go, zanim zdąży zdetonować ładunki – tłumaczył później dowodzący akcją generał Athar Abbas. Jego zdaniem trzej zakładnicy, którzy zginęli, zostali zabici przez ekstremistów.
Atak na kwaterę główną armii wywołał szok w Pakistanie. Obiekt znajdujący się w garnizonowym mieście Rawalpindi uchodził za jedno z najlepiej strzeżonych miejsc w kraju.
– Lepiej pilnowane są tylko siedziba rządu i prezydenta oraz bazy, w których przechowywana jest broń nuklearna. Ten atak pokazał, że ekstremiści są w stanie zaatakować wszędzie – mówi „Rz” dr Ahmad Rashid Malik, politolog z Islamabad Policy Research Institute. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton i szef brytyjskiego MSZ David Milliband uspokajali podczas wspólnej konferencji prasowej w Londynie, że arsenał nuklearny Pakistanu jest bezpieczny. Ale pakistańscy eksperci są wyraźnie zaniepokojeni sukcesami ekstremistów. – Jeśli świat nie udzieli pełnego wsparcia Pakistanowi, talibowie będą odnosić kolejne zwycięstwa aż do obalenia władz. Po drodze zacznie objawiać się wielu sojuszników talibów, także w armii. A wtedy arsenały mogą być w niebezpieczeństwie – ostrzega w rozmowie z „Rz” prof. Abdullah Ghulam z Uniwersytetu w Peszawarze.
Weekendowy zamach to już trzeci atak w tym tygodniu. W piątek eksplozja samochodu pułapki w Peszawarze zabiła 52 osoby. W miniony poniedziałek ekstremiści przeprowadzili natomiast atak na biuro ONZ w Islamabadzie, zabijając pięciu jego pracowników.