Otoczonemu przez państwa muzułmańskie Izraelowi wprawdzie udało się porozumieć z Egiptem i Jordanią, jednak reszta krajów regionu nastawiona jest do niego wrogo. Właśnie dlatego tak ważne jest dla niego strategiczne partnerstwo z Turcją, która również stara się przeciwdziałać arabskiej dominacji na Bliskim Wschodzie.
Pomiędzy obydwoma krajami doszło jednak do ostrego konfliktu. Jego bezpośrednim powodem była decyzja Ankary o wykluczeniu izraelskiego lotnictwa z międzynarodowych manewrów, jakie miały się odbyć nad terytorium Turcji.
– Izraelczycy ostatnio używają wobec Palestyńczyków siły w sposób zupełnie nieproporcjonalny do zagrożenia. Brutalna interwencja w Strefie Gazy wywołała w Turcji powszechne oburzenie. To kwestia solidarności z wyznawcami tej samej religii, ale również zwykłej ludzkiej wrażliwości – powiedział „Rz” profesor Ilter Turan, turecki politolog, były rektor Uniwersytetu Bilgi w Stambule.
Do głośnego incydentu doszło podczas ostatniego szczytu w Davos, gdzie turecki premier Recep Tayyip Erdogan pokłócił się z izraelskim prezydentem Szymonem Peresem. Przedmiotem sporu była właśnie operacja w Gazie, a Turek demonstracyjnie opuścił salę. Ankara nie była również zachwycona, gdy w 2007 roku izraelskie myśliwce naruszyły jej przestrzeń powietrzną podczas ataku na syryjskie zakłady atomowe.
– Niestety, obserwujemy bardzo niepokojące zjawisko. Turcja coraz bardziej oddala się od Zachodu. Utrzymuje kontakty z Hamasem, a nawet z Iranem. Wykluczenie nas z manewrów lotniczych jest tylko jednym z przejawów głębszego procesu. Turcy chcą nam udzielić lekcji – powiedział „Rz” izraelski profesor Efrair Inbar, autor książki „Przymierze izraelsko-tureckie”.