Wczoraj Rosario Crocetta jechał z lotniska do Parlamentu Europejskiego w Strasburgu samochodem z nieuzbrojonym kierowcą. Zniknęło dwóch francuskich policjantów, którzy ochraniali go w czasie dwóch pierwszych sesji plenarnych: w lipcu i we wrześniu.
– Nie wiemy, co się stało. Dostaliśmy informację, że przewodniczący PE będzie wyjaśniał tę sytuację – powiedziała nam współpracowniczka eurodeputowanego. Crocetta stracił ochronę w Strasburgu, dokąd przyjeżdża co miesiąc na kilkudniową sesję. Nie jest także chroniony w Brukseli, gdzie spędza znacznie więcej czasu na posiedzeniach komisji parlamentarnych i grup politycznych.
– Jerzy Buzek napisał już list z prośbą o wyjaśnienie do premiera Belgii. Drugi wyśle do premiera Francji. Na razie jedyne, co może zrobić europarlament, to dać deputowanemu samochód z kierowcą. Ale to oczywiście nie jest pożądany poziom ochrony – mówi „Rz” Inga Rosińska, rzeczniczka przewodniczącego PE.
Buzek poprosił też Crocettę o kopię jego korespondencji z władzami włoskimi, żeby mieć argumenty w rozmowie z urzędami belgijskimi i francuskimi.
Zdaniem współpracowników Crocetty jego sytuacja jest wyjątkowa. Inni zagrożeni przez mafię mają ochronę również w czasie wyjazdów poza teren Włoch. Bo przecież mafia ma swoich ludzi na całym świecie, również w Belgii i Francji.