Problem w tym, że samym zainteresowanym kryzysowa inicjatywa nie bardzo się podoba. Do piątku, gdy minął ostateczny termin oddania dotychczasowych samochodów – głównie luksusowych mercedesów o potężnych silnikach – zrobiło tak zaledwie 36 ministrów, ich asystentów i innych działaczy państwowych. A akcja ma dotyczyć 120 osób.
Ministerstwo Finansów Kenii, które wpadło na ten pomysł, zamierza wydać im w zamian volkswageny passaty o pojemności silnika do 1800 centymetrów sześciennych. W ten sposób oszczędzi nie tylko na serwisie, ale również na benzynie. Prawo do zachowania limuzyn mają mieć tylko prezydent i wiceprezydent.
Urzędnicy argumentują jednak, że nowe samochody są za słabe na złe, piaszczyste kenijskie drogi. Inni obawiają się, że na zmianie mercedesa na volkswagena ucierpi ich prestiż.
Szef dyplomacji Moses Wetangula zapytany przez dziennikarzy, czy odda swoją limuzynę, twierdził, że mu zaginęła. Kilka godzin później widziano jednak, jak szofer zawoził go mercedesem na lotnisko, z którego poleciał na wizytę do jednego z sąsiednich państw.
Kenijscy politycy są jednymi z najlepiej zarabiających w Afryce. Na przykład parlamentarzyści dostają co miesiąc 10 tysięcy dolarów zwolnionych od podatku. Ministrowie jeszcze więcej. Do tego dochodzą rozmaite apanaże – samochody, tanie pożyczki itp. Co ciekawe, niechęci polityków do inicjatywy Ministerstwa Finansów nie podzielają obywatele. Większość Kenijczyków uważa, że pomysł odebrania ministrom limuzyn jest znakomity.