[b]Jaki sens ma prowadzenie operacji w Waziristanie Południowym, skoro ekstremiści mogą przez granicę uciec do Afganistanu. Pakistańskie media twierdzą, że Amerykanie przed rozpoczęciem ofensywy wycofali żołnierzy z posterunków przy granicy pakistańsko-afgańskiej.[/b]
Te doniesienia bardzo nas niepokoją. Też mam takie informacje, ale nie mogę potwierdzić ich wiarygodności. Gdyby jednak tak było, to byłaby to sytuacja godna ubolewania. Kiedy siły ISAF prowadziły w Afganistanie ofensywę przeciwko talibom, to mówiło się o taktyce młota i kowadła. Młotem miały być wojska zachodnie, a kowadłem pakistańskie siły na granicy. Rozmieściliśmy tam 120 tysięcy naszych żołnierzy. A ile wojsk na granicy mają nasi sojusznicy? Z tego co wiemy – zero. Jeśli więc Amerykanie rzeczywiście opuścili swoje posterunki, to pytam – co to za strategia? Bo to jest nie tylko otwarcie drogi ucieczki, ale też stworzenie możliwości udzielania z Afganistanu wsparcia talibom, którzy walczą z naszymi wojskami.
[b]Tak samo ocenia pani strategię sił zachodnich, w tym polskich, w Afganistanie?[/b]
Nie wiem, czy w ogóle jest tam jakaś strategia. Nawet prezydent USA Barack Obama przyznał to, mówiąc, że trzeba mieć strategię zanim się wyśle dodatkowe wojska. Trudno zrozumieć, dlaczego osiem lat po wejściu do Afganistanu siły zachodnie wciąż tam są. Czy został zdefiniowany jakikolwiek cel, po osiągnięciu którego Zachód się wycofa? Jeśli celem było zbudowanie demokracji, to można powiedzieć, że został on osiągnięty. Odbyły się przecież wybory, jest prezydent. Jeśli chodzi o zaprowadzenie bezpieczeństwa, to większość Afgańczyków spytanych na ulicy powie, że zwiększaniem liczby wojsk nie zakończy się konfliktu. A może celem było zwalczenie al Kaidy? Jeśli tak, to dlaczego nie uszczelniono granic i się z nią nie rozprawiono? Zamiast tego rozrzucono 100 tysięcy wojsk ISAF po całym kraju i pozwolono, by wojna rozlała się na nasz teren. Siły ISAF mają ogromny potencjał, tymczasem nie są w stanie upilnować nie tylko granic, ale nawet szlaków, którymi przemycane są narkotyki finansujące rebelię czy nowoczesna broń dla ekstremistów. To musi budzić zdumienie.
[b]Tego wasz rząd oczekiwałby od Zachodu? Uszczelnienia granic Afganistanu?[/b]
To przynajmniej byłaby jakaś strategia. Nasz minister spraw zagranicznych stwierdził ostatnio w Malezji, że jeśli chcecie opracować jakąkolwiek strategię, to skonsultujcie ją z nami. Naprawdę możemy być pomocni, znamy miejscową kulturę, wiemy, jak działa system plemienny.
[b]Nie konsultują tego z wami?[/b]
Jeśli tak mówi szef MSZ, to wierzę, że jego słowa nie są bezpodstawne. Takie konsultacje trzeba prowadzić też z Afganistanem. Obojętne, czy chodzi o strategię wojskową, czy o odbudowę kraju. Ilekroć organizuje się jakieś konferencje na temat Afganistanu, także w Polsce, na sali nie widać żadnych Afgańczyków. Choć trzeba przyznać, że da się zauważyć pewną zmianę po dojściu do władzy w USA Baracka Obamy. Nowa administracja wydaje się bardziej nastawiona na dialog niż na narzucanie swojej wizji.
[b]Jak bezpieczne są wasze bomby atomowe i dlaczego to pytanie wywołuje irytację pakistańskich władz?[/b]
Rząd i dowódcy wojskowi zapewniają, że są bezpieczne. Spekulując na ten temat, przyciska się rząd do muru i zmusza do mówienia rzeczy, które nie powinny być jawne. Pisze się o jakichś tunelach, o tym, że głowice są trzymane osobno, za każdym razem dodaje się trochę spekulacji na ten temat. To jest zupełnie niepotrzebne. Ostatnio znany dziennikarz Seymour Hersh napisał, że w przypadku zagrożenia zgodnie z umową głowice miałyby chronić siły USA. Zarówno pakistański rząd, jak i władze USA musiały zdecydowanie zdementować te informacje.
[b]Jak ocenia pani ambasador zeszłoroczną decyzję polskiego MSZ o zamknięciu konsulatu w Karaczi.[/b]
To Polska decyzja, więc trudno mi ją komentować. Ale poruszyłam tę sprawę w rozmowie z polskimi władzami. Powód, jaki mi przedstawiono, był natury czysto ekonomicznej. Polacy powinni wiedzieć, że większość naszych biznesmenów, którzy chcą nawiązać lub utrzymują kontakty z Polską, pochodzi właśnie z Karaczi. Nie mają więc teraz możliwości otrzymania tam polskiej wizy. Druga strata to pomoc w obsłudze logistycznej transportów z zaopatrzeniem dla wojsk w Afganistanie. Konsulat był więc pożyteczny. Tym bardziej że nasze relacje się poprawiały, rosła wymiana handlowa. Ciągle mam nadzieję, że wasz rząd kiedyś zdecyduje się przywrócić tę placówkę.
[b]Pewnie nieprędko, bo po śmierci polskiego inżyniera relacje między Polską a Pakistanem chyba znacznie się pogorszyły?[/b]
Muszę, niestety, przyznać, że ma pan rację. Śmierć Polaka bardzo zaszkodziła naszym stosunkom. Ale relacje między krajami trzeba umieć rozpatrywać w dalekiej perspektywie i jestem przekonana, że uda się je naprawić.