Wczorajszy proces od rana ogniskował uwagę mediów, ponieważ prokurator nalegał na osobiste stawienie się Wasilija Aleksaniana w sądzie mimo jego dramatycznego stanu zdrowia. Były menedżer Jukosu, oskarżany o oszustwa podatkowe i zagarnięcie mienia, przybył na posiedzenie w specjalnej ochronnej masce, kaszlał i miał kłopoty z mówieniem.
Z wnioskiem o umorzenie sprawy w związku z przedawnieniem wystąpili jego adwokaci. Niespodziewanie oskarżyciel oświadczył, że nie widzi przeszkód, a sędzia Olga Niedielina przychyliła się do wniosków obrony. Zarządziła także zwrot 50 mln rubli (ok. 5 mln zł) kaucji, którą w 2008 r. rodzina Aleksaniana musiała wpłacić jako warunek jego przeniesienia z aresztu do szpitala. Zgodę sądu na jego zwolnienie po trzech latach spędzonych w areszcie udało się uzyskać dopiero pod presją organizacji pozarządowych i krajów Zachodu.
Aleksanian jest umierający – choruje na AIDS, raka, gruźlicę i zaćmę. Zamknięcie sprawy z powodu przedawnienia oznacza, że oskarżony nie ma prawa do rehabilitacji. Aleksanian zgodził się na to, choć wcześniej domagał się całkowitego oczyszczenia z zarzutów. W ciągu całego procesu twierdził, że jest niewinny, a zarzuty sfabrykowano. Także wczoraj jego adwokaci podkreślali, że zgoda na umorzenie nie oznacza przyznania się do winy.
Według części obserwatorów można ją traktować jako pozytywny sygnał od władz, dający pewne nadzieje także szefowi Jukosu Michaiłowi Chodorkowskiemu, który odsiaduje już ośmioletni wyrok i stanął przed sądem po raz drugi.
Publicysta Maksim Szewczenko na antenie Radia Echo Moskwy sugerował natomiast, że to prezent dla amerykańskiego prezydenta, który gości Dmitrija Miedwiediewa. – Dobrze przy takiej okazji przejawić humanitaryzm – mówił Szewczenko.