Dziesięć tysięcy Izraelczyków wyruszyło rano w marsz przez połowę kraju. Zaczęli w galilejskiej miejscowości Mitzpe Hila, gdzie mieszkał porwany żołnierz, skończą za 11 dni pod siedzibą premiera Beniamina Netanjahu w Jerozolimie. Według przewidywań po drodze mogą dołączyć do nich kolejni zwolennicy. – Nie wracamy bez naszego syna, nie wracamy bez Gilada – zapowiedział ojciec porwanego kaprala i organizator marszu Noam Szalit.
23-letni dziś Gilad Szalit został wzięty do niewoli dokładnie cztery lata temu. Uprowadzili go bojownicy Hamasu na pograniczu Izraela i Strefy Gazy. Pomimo że Izrael dokonał w odpowiedzi inwazji na to palestyńskie terytorium, żołnierza nie udało się odbić. Na nic się zdały również wysiłki dyplomatyczne. Hamas nie chce wypuścić Gilada, chociaż Izrael zaoferował za niego zwolnienie 1000 palestyńskich więźniów. Rodzicom przekazał zaledwie trzy listy od syna, raz opublikował przedstawiające go wideo.
Ostatnio Hamas za pośrednictwem swojej telewizji ogłosił, że Gilad Szalit ogląda w niewoli mecze mistrzostw świata w piłce nożnej. Żołnierz miał być „bardzo smutny” kiedy swój mecz przegrała Francja, której jest także obywatelem.
– Nasze serca są z rodziną Szalitów – stwierdził, cytowany przez dziennik „Haarec” premier Netanjahu. Zapowiedział, że przyjmie u siebie rodziców żołnierza. Spotkanie nie będzie jednak raczej przebiegało w miłej atmosferze. Szef rządu może usłyszeć od Noama Szalita parę cierpkich słów. Uważa on bowiem, że Izrael nie robi wystarczająco dużo, by wydostać jego syna z niewoli.