Wielki ajatollah Libanu Mohammed Hussein Fadlallah, jeden z ważniejszych autorytetów szyitów i były duchowy opiekun Hezbollahu, nie żyje.
74-letni Fadlallah zmarł wczoraj w szpitalu w Bejrucie. Przed meczetami w zamieszkanych przez szyitów rejonach południowego Libanu i doliny Bekaa wywieszono czarne chorągwie. Telewizja Hezbollahu przerwała program i rozpoczęła nadawanie czytań z Koranu. Ajatollah „z wielką odwagą i zdecydowaniem wspierał opór przeciw syjonistycznemu wrogowi i walkę mudżahedinów” – oświadczyło kierownictwo tej organizacji.
Wielki ajatollah był postacią szczególną. Zawsze ostro atakował USA i ich politykę na Bliskim Wschodzie. Przez Amerykanów określany był mianem terrorysty. Wspomagał radykalny islamski Hezbollah od czasu jego powstania w 1982 r., choć ostatnio dystansował się od niego. Szybko i zdecydowanie skrytykował zamachy 11 września 2001 r. W kwestiach islamu prezentował umiarkowane poglądy. Wydał m.in. zgodę na to, by kobieta uderzona przez mężczyznę oddała mu cios. Przeżył kilka zamachów, m.in. wybuch bomby w 1985 r. w Bejrucie – zginęło wówczas 80 osób.
Lekarz w bejruckim szpitalu opowiadał, że gdy w piątek przywieziono Fadlallaha, spytał go, co mogłoby przynieść mu ulgę. –Gdyby syjonistyczny twór przestał istnieć – powiedział.