[i]Korespondencja z Moskwy [/i]
„Euforia liberalnej demokracji się skończyła. Czas wziąć się do roboty” – głosi jedno z głównych haseł „Manifestu oświeconego konserwatyzmu”. Reżyser nadał to szumną nazwę swojej koncepcji dla Rosji, której fragmenty ogłosiła wczoraj gazeta „Komsomolska Prawda”. Michałkow gotów jest wziąć się do roboty osobiście i deklarując się jako oświecony konserwatysta, wzywa do ustanowienia w Rosji rządów właśnie takiej ideologii.
„Silne państwo, przeprowadzające reformy dla dobra swojego narodu, jest gwarancją rozkwitu Wielkiej Rosji” – wyjaśnia i podaje historyczne przykłady. Ludzie stojący na czele nowej Rosji mają być podobni do „wybitnych przedstawicieli państwowej biurokracji”, oświeconych arystokratów o poglądach państwowych, którzy działali za rządów carów Aleksandra I, Mikołaja I, Aleksandra II, Aleksandra III i Mikołaja II. Obecny system polityczny nie urządza Rosjan, bo jest „wybuchową mieszanką” doganiającej Zachód liberalnej modernizacji, nadużyć „miejscowych naczelników”, wszechobecnej korupcji. Za „fasadą” reform gospodarczych i instytucji liberalnych podobnie jak w przeszłości kryją się archaiczne relacje społeczne – pisze Nikita Michałkow.
Według reżysera Rosja potrzebuje modernizacji i nowych technologii, ale powinna powrócić do naukowej czołówki i nie zadowalać się importem technologii. Należy kontynuować zmiany rynkowe gospodarki scentralizowanej, ale modernizacji – uprzedza autor – nie można zastąpić „westernizacją”. Powinna się ona oprzeć na tradycyjnych wartościach i historycznych formach rosyjskiego gospodarowania.
Michałkow nie odrzuca bynajmniej wolności jednostki i idei sprawiedliwości społecznej, choć krytykuje „jednostronną absolutyzację”, którą nadały im liberalizm i socjaldemokracja. Głównym motorem rozwoju powinno być według niego państwo, na którego czele stoją oświeceni konserwatyści, współpracujący blisko z Cerkwią i odwołujący się do prawosławnych wartości.