Piotr Kowalczuk z Rzymu
Yara Gambirasio wieczorem 26 listopada ubiegłego roku wyszła z ośrodka sportowego, w którym trenowała gimnastykę artystyczną, i nie wróciła do domu. 26 lutego ciało znaleziono w polu 10 km od domu w 9-tysięcznym Brembate Sopra koło Bergamo, gdzie mieszkała z rodzicami, ciotką i siostrą. Ktoś zamordował ją sześcioma ciosami nożem.
Histeria, jaka rozpętała się wokół tragedii, po raz kolejny odsłania odrażającą twarz włoskich mediów. W walce o czytelnika, słuchacza i widza nie wahają się one żerować na ludzkim nieszczęściu. Bezpardonowo ingerują w życie prywatne ludzi, epatując przy tym makabrą i plotką. W haniebnym procederze biorą udział zarówno pisma i programy dla kucharek, jak i poważne, opiniotwórcze media oraz wybitni dziennikarze. We wtorek włoskie gazety przekroczyły kolejną granicę. Sugerują, by Yarę, którą wykreowały na tragiczną bohaterkę Włoch, beatyfikować. Rzekomo zginęła śmiercią męczeńską w obronie swojego dziewictwa.
Gdy telewizje poinformowały o zaginięciu Yary ustami reporterów pochodzących z miejsca tragedii, do Brembate Sopra ruszyli wysłannicy wszystkich liczących się włoskich mediów, by karmić Włochów codzienną porcją makabry. Już kilka dni później tragedia stała się tematem jałowych, za to bardzo ożywionych dyskusji i sporów w najpoważniejszych programach publicystycznych. Nierzadko z udziałem wróżbitów i jasnowidzów. Do akcji ruszyli dziennikarze śledczy. W pojedynku na sensacje tworzono najdziksze teorie, z rzekomym uwikłaniem mafijnym ojca dziewczynki i zabójcą imigrantem włącznie. „Co myślicie o zniknięciu Yary?" – do dziś pytają prowadzący radiowe i telewizyjne audycje na żywo.
Gdy ostatniej soboty znaleziono ciało, mimo narastającego kryzysu w Libii (który szczególnie uderza we włoskie firmy i włoską gospodarkę) i mimo realnej groźby upadku rządu włoskie media mówiły wyłącznie o Yarze. Niedzielne „Corriere della Sera" i „La Repubblica" – największe włoskie dzienniki – poświęciły sprawie swoje pierwsze pięć stron.