Łukaszenko: właściciel Białorusi

Prezydent Aleksander Łukaszenko sam decyduje o wpływach i wydatkach wielkich struktur państwowych

Aktualizacja: 04.04.2011 09:18 Publikacja: 04.04.2011 03:12

Prezydent Białorusi rzadko pozwala sobie na ostentację

Prezydent Białorusi rzadko pozwala sobie na ostentację

Foto: ria novosti/afp

Rosyjskojęzyczne media ekscytują się zewnętrznymi oznakami bogactwa Aleksandra Łukaszenki. W 2009 r. sensację wzbudziła fotografia zegarka widocznego na prawej ręce białoruskiego prezydenta – Patek Philippe Calatrava 5120j wart jest od 30 do 50 tys. złotych. Wyliczane są jego luksusowe rezydencje – mińskie Drozdy, położony nieco dalej Oziornyj, Wiskule w Puszczy Białowieskiej i kilka innych, głównie na terenie parków narodowych.

– Aleksander Grigorijewicz ma bardzo drogie zegarki, bardzo drogie spinki, bardzo drogie krawaty. Nie sądzę, by kupił je za swoją pensję – mówiła w 2001 r. w wywiadzie dla rosyjskiego „Kommiersanta" była szefowa Narodowego Banku Białorusi Tamara Winnikaua, dziś mieszkająca w Wielkiej Brytanii. Są to zapewne prezenty. Rezydencje z kolei pozostają własnością białoruskiego państwa. Co więcej, Winnikaua dementowała pogłoski o jego zagranicznych kontach: – Gdy pracowałam razem z Łukaszenką, nie miał żadnych prywatnych kont – ani na Białorusi, ani za granicą. Formalnie nie miał żadnych nieruchomości.

Bo nie zegarki, spinki, konta czy dacze stanowią o finansowej potędze białoruskiego prezydenta. Łukaszenko kontroluje instytucje przynoszące wielomilionowe dochody. Tylko on ma na nie wpływ i jednoosobowo podejmuje decyzje, na co przeznaczyć ich pieniądze.

Fundusz prezydencki

Prezydent Białorusi zarządza Prezydenckim Funduszem Rezerwowym, do którego wpływają środki z budżetu państwa. W 2010 roku trafiła tam równowartość 2,6 miliarda złotych. Nikt nigdy nie słyszał o kontroli przeprowadzonej w tym funduszu. – Funduszem zajmuje się tylko on i Szejman (Wiktar Szejman, doradca Łukaszenki, w przeszłości m.in. sekretarz Rady Bezpieczeństwa) – mówił w 2001 r. w wywiadzie dla „Narodnej Woli" Iwan Titienkou, były szef Gospodarstwa Pomocniczego Prezydenta. Według niego właśnie na ten fundusz trafiają pieniądze z handlu bronią przez Białoruś. – Kwot podać nie mogę, nie znam ich. Ale są ogromne... – opowiadał.

– Trudno wyliczyć zyski z handlu bronią. Białoruś z bardzo dużym prawdopodobieństwem sprzedaje broń w miejsca, gdzie jest to zakazane. Biznes polega też na tym, że Rosja nie chce łamać nałożonego na niektóre kraje embarga i się narażać, ale sprzedaje broń za pośrednictwem Białorusi. Mińsk bierze prowizję – opowiadał „Rz" były I sekretarz Ambasady RP w Mińsku Marek Bućko.

– Sprzedawanie broni nie jest przestępstwem – przyznaje Titienkou. – Ale pieniądze ze sprzedaży powinny trafiać do budżetu państwa.

Gospodarstwo

Kolejna struktura prezydencka, do której trafiają środki budżetowe, to Gospodarstwo Pomocnicze Prezydenta (Uprawlienije Diełami Prezidienta). W 2010 roku zainkasowało ono z budżetu równowartość 240 milionów złotych. Gospodarstwo jednak zarabia niemałe pieniądze – z loterii i gier losowych, wynajmu nieruchomości, hotelarstwa, turystyki itp. Rzecz jasna żadnych niezależnych audytów też nikt w nim nigdy nie przeprowadzał – a  przynajmniej nic o tym nie wiadomo. Poza szefem państwa nie kontroluje go nikt.

Obie struktury czerpią też zyski m.in. z tranzytu, reeksportu towarów do Rosji, sprzedaży towarów konfiskowanych na granicy lub przez inne służby.

Ile to pieniędzy?

Bardzo trudno obliczyć, ile wszystkie te struktury przynoszą dochodu, bo żadne dane nie są publikowane. Ale spróbujmy niektóre z nich oszacować.

Dla prezydenckiego funduszu niesłychanie ważne są dochody z eksportu broni. W latach 1996 – 2000 Białoruś sprzedała broń za 3,63 miliarda złotych. Ile z tego trafiło do budżetu, a ile do kasy prezydenta? W 2007 roku na pytanie w parlamencie o wpływy do budżetu z eksportu broni nie potrafił odpowiedzieć minister finansów Mikoła Korbut. Możemy więc założyć, że pieniądze trafiły na konta funduszu.

Z kolei gospodarstwo czerpie m.in. dochody z wynajmu pomieszczeń biurowych. W każdym mieście obwodowym (wojewódzkim) gospodarstwo ma kilka biurowców (w Mińsku więcej niż np. w Grodnie, gdzie ma ich co najmniej siedem). Załóżmy, że średnio w każdym z sześciu obwodów gospodarstwo ma siedem biurowców o ogólnej powierzchni 10 tys. mkw. każdy. Stawka wynajmu metra kwadratowego w biurowcu wynosi od 10 do 33 euro na miesiąc (40 – 130 złotych). Weźmy stawkę minimalną. 7 x 10 000 x 6 = 420 000 metrów do wynajmu, mnożymy przez 10 euro i mamy dochód 4 miliony 200 tysięcy euro (16,8 mln zł) miesięcznie. To oczywiście szacunek przybliżony i zaniżony.

I kolejne źródło dochodu. Winnikaua wprost sugeruje, że struktury prezydenckie otrzymują 10 proc. prowizji od dużych transakcji międzynarodowych, w której stroną jest państwo białoruskie czy państwowe przedsiębiorstwa.

W 2010 r. import białoruski wyniósł 37,2 mld dolarów (108,2 mld zł). Oznaczałoby to, że wpływy z „dziesięciny" wyniosły 3,7 mld dol. (10,8 mld zł).

Bardzo wiele informacji o dochodach Łukaszenki to plotki i pogłoski. Na ile są prawdziwe – trudno powiedzieć. Te skrajne mówią o celowej likwidacji białoruskich mafiosów przez ludzi prezydenta, „by wyczyścić przedpole". Oczywiście, zniknięcie szefów mafii można tłumaczyć skutecznością milicji.

„Prezenty"

Z różnych źródeł wynika, że szef państwa w rozmaity sposób wykorzystuje całkiem prywatne firmy. Winnikaua opisywała to tak: „kiedyś Łukaszenko zaprosił mnie i powiedział, że trzeba wesprzeć drużynę piłkarską Dynamo: »Trzeba około 150 tys. dolarów, by ta drużyna się podniosła, i ja proszę o znalezienie tych pieniędzy«". Nawet nie pytał, gdzie można te pieniądze znaleźć, od kogo można wziąć. Znajdowaliśmy je u przedsiębiorców".

– Część zysków płynie do Łukaszenki za pośrednictwem bogacących się przy nim ludzi reżimu. Prowadząc interesy na Białorusi, trzeba się opłacać szefowi Komitetu Kontroli Państwowej albo szefowi KGB. Obaj ze sobą rywalizują i walczą. On ich rozgrywa i zapewnia sobie lojalność. Daje im zarobić, ale z pewnością część zysków oddają prezydentowi. Jeżeli nie im, to trzeba się opłacać synowi Łukaszenki – opowiada Bućko.

Bo Łukaszenko to także jego rodzina, a zwłaszcza synowie Dmitrij i Wiktar. Dmitrij jest szefem bardzo ważnego Prezydenckiego Klubu Sportowego (PSK), który ma ok. 69 procent udziałów w spółce Sport-pari (loterie i gry losowe). PSK otrzymuje na dodatek wsparcie finansowe od czołowych białoruskich przedsiębiorstw, m.in. Biełaruśbanku i Biełaruśkalij. W spółce Sport-pari PSK jest partnerem firmy Biełtecheksport (handel bronią).

Brat Dmitrija Wiktar nie prowadzi działalności gospodarczej, ale jego wpływy rosną.

Na lodowe pałace

Oczywiście, nie jest tak, że wszystkie zdobywane w ten sposób pieniądze wydawane są na potrzeby Aleksandra Łukaszenki lub jego rodziny. Prezydencki Fundusz Rezerwowy na  przykład pomaga finansowo innej strukturze – Funduszowi Specjalnego Wspierania Utalentowanej Młodzieży. Z tych środków są też finansowane budowy Pałaców Lodowych lub innych obiektów sportowych. Ale wszelkie decyzje o wyasygnowaniu środków z Funduszu Rezerwowego podejmuje sam prezydent.  I na tym polega cały system: do prezydenckich instytucji docierają niekontrolowane przez nikogo poza samym Łukaszenką fundusze, tylko Łukaszenko decyduje o ich wydawaniu. I prawdopodobne, że część tych środków trafiła na konta na Zachodzie lub w krajach dla Łukaszenki bezpieczniejszych, np. arabskich.

– Jeśli ktoś chciałby zdobyć informacje na temat pieniędzy Łukaszenki, musiałby mieć możliwości porównywalne z  możliwościami potężnych organizacji wywiadowczych, jak amerykańska CIA czy izraelski Mossad – powiedział „Rz" niezależny miński politolog Uładzimir Podgoł.

Walery Lewoniewski -  były lider strajku białoruskich przedsiębiorców

To, że Łukaszenko operuje kwotami miliardów dolarów, nie budzi wątpliwości. Zarządza wszystkimi pieniędzmi, jakie są na Białorusi. Uważam jednak, że suma, którą odłożył na czarną godzinę, to nie są miliardy dolarów, ale i tak dosyć, by do końca życia – nawet po odejściu od władzy – żył w luksusie i zabezpieczył finansowo swoje potomstwo. Dzięki funduszowi prezydenckiemu Łukaszenko ma środki, które pomogą realizować jego ambicje populistyczne – ustanawiać stypendia dla młodzieży czy wspierać finansowo programy socjalne, by było wiadomo, iż to właśnie prezydent dał pieniądze na jakiś szczytny cel. Środki w funduszu nie są kontrolowane, więc trudno je oszacować. Być może część z tych pieniędzy jest wyprowadzana za granicę. Nikt jednak nigdy nie znajdzie za granicą konta założonego na nazwisko Łukaszenki. On niczym nie ryzykuje, kiedy mówi, że każdy, kto znajdzie jego pieniądze, może sobie je zabrać.

Rosyjskojęzyczne media ekscytują się zewnętrznymi oznakami bogactwa Aleksandra Łukaszenki. W 2009 r. sensację wzbudziła fotografia zegarka widocznego na prawej ręce białoruskiego prezydenta – Patek Philippe Calatrava 5120j wart jest od 30 do 50 tys. złotych. Wyliczane są jego luksusowe rezydencje – mińskie Drozdy, położony nieco dalej Oziornyj, Wiskule w Puszczy Białowieskiej i kilka innych, głównie na terenie parków narodowych.

– Aleksander Grigorijewicz ma bardzo drogie zegarki, bardzo drogie spinki, bardzo drogie krawaty. Nie sądzę, by kupił je za swoją pensję – mówiła w 2001 r. w wywiadzie dla rosyjskiego „Kommiersanta" była szefowa Narodowego Banku Białorusi Tamara Winnikaua, dziś mieszkająca w Wielkiej Brytanii. Są to zapewne prezenty. Rezydencje z kolei pozostają własnością białoruskiego państwa. Co więcej, Winnikaua dementowała pogłoski o jego zagranicznych kontach: – Gdy pracowałam razem z Łukaszenką, nie miał żadnych prywatnych kont – ani na Białorusi, ani za granicą. Formalnie nie miał żadnych nieruchomości.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017