Korespondencja z Wilna
– Dlaczego tu jestem? Moi rodzice posłali mnie do szkoły polskiej z nadzieją, że tak samo jak i oni sami, jak i ich rodzice, a moi dziadkowie będę pobierał naukę po polsku. I teraz raptem, nie wiadomo dlaczego, władze postanowiły, że szkoła będzie litewska. To nieuczciwe – powiedział „Rz" Waldemar Mażul, uczeń szkoły w Suderwie koło Wilna, który wraz ze swoimi kolegami przyjechał do litewskiej stolicy na wiec pod prezydencki pałac.
W piątek na apel Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie oraz szkolnych komitetów strajkowych, wzywający, by zaprotestować przeciwko dyskryminacyjnej ustawie o oświacie, odpowiedziało kilka tysięcy uczniów szkół polskich i ich rodziców (według różnych źródeł od 2 do 5 tys.). Na placu przed pałacem prezydenckim do Polaków dołączyli również uczniowie szkół rosyjskich. Wiec dał początek strajkowi uczniów szkół mniejszości narodowych.
Jak się dowiedziała „Rz", do szkół polskich na Litwie nie przyszło 2 września około 90 proc. dzieci i młodzieży. Wśród tych, którzy przyszli, przeważali uczniowie klas początkowych. Dyrekcje tłumaczą, że „szkoły nie strajkują. Strajkują uczniowie i ich rodzice".
Strajk objął około 70 ze 100 szkół, w których na Litwie wykłada się w języku polskim. Jak powiedział „Rz" Dariusz Żybort, przedstawiciel Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, trudno jest przewidzieć, jak długo potrwa strajk. – Ostateczną decyzję w tej sprawie będą podejmowały komitety strajkowe. Ale jaka ona będzie, zależy od decyzji władz Litwy – czy zechcą podjąć z nami dialog – tłumaczy Żybort.