69-letni Robert James Moore był dobrze znany w pałacu Buckingham. W ciągu 15 lat wysłał do królowej setki dziwnych przesyłek: 600-stronicowe listy, obsceniczne zdjęcia czy paczki z rzekomo groźnymi substancjami.

Jego ciało odkrył jeden z zatrudnionych w pałacu konserwatorów przyrody. Szkielet leżał wśród drzew na wysepce w pobliżu królewskiej siedziby. Policja znalazła przy nim dokumenty i przywiązaną do paska butelkę wódki. Biegli ustalili, że Moore nie żył już od trzech lat, nie wiadomo jednak, co było przyczyną śmierci. Nie udało się też skontaktować z jego rodziną.

Na zarośniętą drzewami wyspę, z której jest doskonały widok na pałac królowej i która leży tuż obok szlaku obleganego przez tysiące turystów, można się dostać tylko wpław.

Moore leczył się psychiatrycznie. Jego sprawa skojarzyła się brytyjskim mediom z przypadkiem Francuzki, która niegdyś spędzała całe dni przed pałacem Buckingham, twierdząc, że ówczesny król Jerzy V zakochał się w niej i wysyła jej sekretne sygnały z okien.