Korespondencja z Moskwy
W październiku pozarządowe Centrum Lewady przeprowadziło szeroko zakrojone badania stosunku społeczeństwa do sprawy Jukosu. Czyniło to kilkakrotnie w przeszłości, nie pytając jednak za każdym razem dokładnie o to samo. Teraz wszystkie pytania z przeszłości zadano razem. Dlatego dzisiejsze odpowiedzi porównywać trzeba nie z jednym, lecz w wypadku każdego pytania z innym badaniem.
Od stycznia z 19 do 10 proc. skurczył się odsetek Rosjan wierzących, że Michaił Chodorkowski i jego zastępca Płaton Lebiediew zostali skazani, bo o ich winie świadczyły dowody. Z 22 do 27 proc. wzrosła natomiast liczba badanych uważających, że wyrok był efektem „nakazu z góry".
Chcą ułaskawienia
Od maja 2010 r. do października 2011 r. procent uważających, że Chodorkowski jest dalej więziony, bo „jego zwolnienie mogłoby oznaczać problemy dla tych, którzy przejęli Jukos lub dlatego, iż „krytykuje on władze", albo dlatego że „wysoko postawione osoby żywią do niego osobistą wrogość" wzrósł odpowiednio z 16 do 26, 11 do 17 i z 9 do 15 proc. Tych, którzy sądzą, że oligarcha siedzi w łagrze, bo „nie odkryto jeszcze jego wszystkich przestępstw", jest w tej chwili 10 procent, a uważających go za „społecznie niebezpiecznego" – 3 proc.
Odsetek uważających, iż bankructwo Jukosu przyniosło pożytek społeczeństwu, stopniał w październiku do rozmiarów miniaturowych – do 4 proc. Przygniatająca większość – 67 proc. – uważa, że korzyść wyciągnęła z tego jedynie „grupa urzędników i bliskich władzy biznesmenów".