Szefowie dyplomacji państw Ligi zebrani w stolicy Maroka Rabacie zażądali przerwania przez władze syryjskie stosowania przemocy wobec opozycji i zgody na wysłanie obserwatorów. „Obserwatorzy zapewniliby, że syryjskie siły bezpieczeństwa i prorządowe milicje nie będą atakować pokojowych demonstrantów" – czytamy w specjalnym komunikacie.
Co prawda nie wspomniano w nim o sankcjach, ale ministrowie poprosili ekspertów o opracowanie odpowiedniego planu w tej sprawie. Wczoraj weszło w życie zawieszenie Syrii w prawach członka Ligi.
Działania władz syryjskich po raz kolejny ostro skrytykowała Francja, która wycofała wczoraj swego ambasadora z Damaszku. Podobnie uczyniła Turcja, a szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davatoglu porównał Syrię do Libii, wzywając do przerwania „masakr i rozlewu krwi".
W samej Syrii doszło natomiast do kolejnych starć. Bojownicy tzw. Wolnej Armii Syryjskiej ostrzelali z broni maszynowej i rakiet zespół budynków wywiadu lotnictwa w północnej części Damaszku, koło drogi do Aleppo. – Nie należy się dziwić, że dochodzi do takich walk. Nie usprawiedliwiamy ich w żaden sposób. Ale trzeba powiedzieć jasno, że to efekt brutalnej taktyki Asada i jego reżimu – mówił rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Mark Toner.
Zachodni dyplomaci w Damaszku uznali ten atak za symboliczny i wskazali, że oznacza lepsze niż dotąd przygotowanie opozycji. Wolna Armia Syryjska to dezerterzy z wojsk syryjskich dowodzeni przez płk. Rijada Asada mającego siedzibę w południowej Turcji.