Korespondencja z Moskwy
Euforia deputowanych zademonstrowana na poświęconym temu projektowi spotkaniu zdecydowanie przewyższyła zapał samego Władimira Władimirowicza. Premier ewentualną Unię Eurazjatycką (wzorowaną na UE) chce bowiem realistycznie ograniczyć do państw należących lub mających niedługo należeć do stworzonego pod patronatem Kremla – i rzeczywiście działającego – Związku Celnego.
Na razie tworzą go Rosja, Białoruś i Kazachstan. Zainteresowane członkostwem są Kirgizja i Tadżykistan. Moskwa robi wszystko, aby do unii celnej włączyć też Ukrainę.
Członkowie Jednej Rosji chcieliby pójść dalej. Szef Agencji Komunikacji Politycznej i Ekonomicznej Dmitrij Orłow uznał, że w przyszłości proces eurazjatyckiej integracji powinien objąć nie tylko dawne republiki radzieckie należące obecnie do Wspólnoty Niepodległych Państw, ale także inne „kraje lojalne wobec rosyjskich interesów ekonomicznych – Finlandię, Węgry, Czechy, Mongolię, Wietnam, Bułgarię, Kubę i Wenezuelę".
Orłow nie wymienił jednak Grecji. Już kilka tygodni temu Władimir Żyrinowski postulował, aby zaproponować Atenom wstąpienie do obecnego Związku Celnego Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Według lidera nacjonalistycznej LDPR członkostwo to w połączeniu z rosyjską pomocą finansową powinno wyciągnąć Grecję z kryzysu.