Wczorajszy szczyt UE – Rosja w Brukseli nie popsuł humoru Dmitrijowi Miedwiediewowi. Rosyjski prezydent mógł wysłuchać zapewnień, jak ważne jest dla Europy strategiczne partnerstwo z jego krajem. O ostatnich wyborach, które OBWE uznaje za nieuczciwe, mówiono niewiele. Tylko Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej, wyraził zaniepokojenie „nieprawidłowościami".
– Z radością przyjmuję obietnicę prezydenta Miedwiediewa przeprowadzenia bezstronnego i uczciwego dochodzenia w tej sprawie – powiedział Van Rompuy. Wyraził zadowolenie, że ostatnia powyborcza demonstracja miała charakter pokojowy i władze potraktowały ją właściwie. Natomiast w wystąpieniu Miedwiediewa nie zabrakło krytyki pod adresem UE. – Owszem, mamy problemy w dziedzinie praw człowieka. Ale Unia Europejska ma podobne. Choćby prawa mniejszości rosyjskiej w państwach UE czy akty rasizmu i ksenofobii – powiedział rosyjski prezydent.
– Jesteśmy rozczarowani wynikami szczytu. Choć analizując poprzednie, można się było tego spodziewać – mówi „Rz" Elena Zacharenko z brukselskiego oddziału Amnesty International. Organizacja wcześniej apelowała do unijnych przywódców, by spotkanie w Brukseli wykorzystali do przekazania Rosji postulatu uwolnienia więźniów sumienia. – Za takich uważamy wszystkich zatrzymanych podczas ostatnich demonstracji – precyzuje Zacharenko.
Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej José Barroso nie wspomnieli słowem o środowej rezolucji Parlamentu Europejskiego wzywającej do powtórzenia wyborów w Rosji. Odniósł się do tego sam Miedwiediew w odpowiedzi na pytanie dziennikarza: „Mamy rosyjski parlament. To są nasze wybory i Parlamentowi Europejskiemu nic do tego".
– Rosjanie w wieczornych wiadomościach znów zobaczą, jak ich przywódca jest szanowany w Europie – mówi Marek Migalski, eurodeputowany PJN, członek delegacji UE – Rosja w Parlamencie Europejskim. Od roku zajmuje się nagłaśnianiem sprawy Siergieja Magnickiego, prawnika, który ujawnił korupcję urzędników i został zakatowany w więzieniu.