– W strefie euro jest wielu takich, którzy pragną naszego wyjścia – stwierdził grecki minister finansów Ewangelos Wenizelos na spotkaniu z prezydentem Karolosem Papuliasem. Według Wenizelosa to „igranie z ogniem", a zadaniem rządu jest przekonanie wszystkich, że Grecja może pozostać w euro. Kolejne głosowania, obietnice reform i gwarancje polityków nie wystarczają jednak do przekonania wszystkich pożyczkodawców. Eurogrupa miała wieczorem odbyć telekonferencję, a do spotkania wszystkich w Brukseli dojdzie dopiero 20 lutego. Jean-Claude Juncker, szef eurogrupy, odkłada spotkanie, bo w gronie ministrów finansów strefy euro widać wyraźne podziały. W tej sytuacji słychać opinie, że decyzja o drugim pakiecie na 130 mld euro może być odłożona do kwietnia, po wyborach w Grecji. Na razie trzeba byłoby tylko znaleźć 14,5 mld euro na spłatę odsetek od obligacji 20 marca.

Najmocniej na konkretne gwarancje i oszczędności naciskają kraje północy. Najgłośniej o możliwości bankructwa Grecji czy nawet wyjścia tego kraju ze strefy euro, mówią Niemcy, Holandia i Finlandia. Publicznie zdecydowanie przeciwstawia się takiemu scenariuszowi Komisja Europejska. – Bankructwo Grecji miałoby katastrofalne skutki – mówił Olli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych. Tydzień wcześniej szef KE Jose Barroso oświadczył zdecydowanie: „Chcemy Grecji w euro". To była jego reakcja na wywiad Neelie Kroes, komisarz z Holandii, która stwierdziła, że euro przetrwa wyjście Grecji.

Z kolei we Francji widać już krytykę twardego kursu wobec Grecji w wykonaniu Francois Hollande'a, kandydata socjalistów na prezydenta. Nie krytykuje tego jeszcze Nicolas Sarkozy, który popiera Angelę Merkel, bo liczy na jej wsparcie w kampanii prezydenckiej. Jednak dla Francji zbyt twarde żądania fiskalne są niezgodne z jej filozofią. To Paryż przeciwstawił się pomysłowi automatycznych sankcji za przekraczanie limitów deficytu budżetowego w strefie euro, gdy dyskutowano o sześciopaku. Także w czasie negocjacji traktatu fiskalnego Francja rozwadniała zapisy dotyczące dyscypliny fiskalnej. Bankructwa Grecji panicznie boją się kraje objęte programem ratunkowym – Irlandia i Portugalia – oraz następne w kolejce w razie paniki inwestorów: Włochy i Hiszpania. Dla nich groźny może być efekt domina.

– Widać też różnice w mentalności między krajami północy i południa Europy. Dla tych z północy kryzys zadłużeniowy to nie tylko sprawa mechanizmów ekonomicznych, ale kwestia filozoficzna. Dla Niemców zachowanie Greków było niemoralne. Dlatego od początku tak trudno było znaleźć tam poparcie opinii publicznej dla pomocy dla Grecji – mówi „Rz" Hugo Brady, ekspert Centre of European Reform w Londynie. I taki ton dominuje w debacie publicznej w Niemczech. – Państwo, które wypłaca emerytury zmarłym, w którym bogacze nie płacą podatków, a administracja nie funkcjonuje, nie ma czego szukać w Unii – stwierdził Franz Fehrenbach, szef koncernu Bosch w cytowanym przez PAP wywiadzie dla „Manager Magazin".

Korespondencja z Brukseli