Do tragedii doszło w rejonie Panjwai w prowincji Kandahar na południu Afganistanu. To region, w którym jeszcze kilka lat temu górą byli talibowie. W 2010 roku po ofensywie zarządzonej przez Baracka Obamę tereny te były miejscem ciężkich walk, w których wyniku zachodnim siłom udało się przejąć częściową kontrolę nad tym regionem. W środku nocy jedną z amerykańskich baz opuścił uzbrojony po zęby sierżant sztabowy. Gdy dotarł do pobliskiej wsi, zaczął chodzić od domu do domu i strzelać do ludzi. – Nagle usłyszałem strzały. Potem ciszę, a potem znowu strzały – opowiadał reporterowi AP mieszkaniec wsi Abdul Baki. Amerykanin zabił 16 osób, w tym dziewięcioro dzieci, a około 30 ranił.
Nie wiadomo, dlaczego otworzył ogień. Niewykluczone, że przeszedł załamanie nerwowe.
– Jedno wiemy na pewno: ofiary nie miały żadnych powiązań z talibami ani innymi grupami powstańców – tłumaczył Ahmad Dżawed Faisal, rzecznik gubernatora prowincji Kandahar. „Głęboko ubolewamy z powodu tego incydentu i łączymy się w bólu z rodzinami ofiar" – oświadczyło dowództwo NATO w Afganistanie, informując, że żołnierz został zatrzymany, a w sprawie będzie przeprowadzone śledztwo. „Jesteśmy zasmuceni tym aktem przemocy przeciwko naszym afgańskim przyjaciołom" – oznajmiła Ambasada USA w Kabulu.
Mimo przeprosin tragedia z pewnością utrudni siłom koalicji prowadzenie afgańskiej misji i pogłębi nieufność członków lokalnych sił bezpieczeństwa wobec żołnierzy zachodniej koalicji. Zwłaszcza że na wschodzie Afganistanu siły koalicji walczące z talibami zabiły w piątek przez przypadek czterech cywilów. Pierwsze protesty przed bazami USA odbyły się już dzisiaj.
Jak zauważa agencja Reuters, incydent jeszcze pogorszy relacje między Waszyngtonem a władzami w Kabulu, które, jak się wydawało, osiągnęły dno, gdy niedawno Afganistan obiegły informacje o paleniu Koranu w amerykańskiej bazie. Wprawdzie przedstawiciele władz USA przekonywali, że był to przypadek, a za błąd przepraszał sam prezydent Barack Obama, incydent wywołał w całym kraju falę antyzachodnich protestów. Afgańscy żołnierze w odwecie otworzyli nawet ogień do członków siły koalicji, zabijając sześciu Amerykanów.