Amina Filali miała 15 lat, gdy padła ofiarą gwałtu. W konserwatywnym marokańskim społeczeństwie nawet najbliżsi członkowie jej rodziny – okryci „hańbą" przez seks niezamężnej córki – namawiali dziewczynę do poślubienia o dziesięć lat starszego oprawcy.
Zgodnie z artykułem 475 marokańskiego Kodeksu Karnego, jeśli „porywacz" poślubi nieletnią, może „przywrócić honor" zgwałconej dziewczynie oraz jej rodzinie, a samemu uniknąć kary. I chociaż teoretycznie decyzja w takich sprawach należy do ofiar, to w muzułmańskich krajach takich jak Maroko najczęściej niepiśmienne kobiety poddawane są tak wielkiej presji, że w praktyce nie mają innego wyboru niż zgodzić się na małżeństwo.
Amina – córka ubogich rolników z północnej części Maroka – początkowo stanowczo odmówiła ślubu z gwałcicielem. Jak opowiada jej ojciec Lahcen, lokalny prokurator miał jednak zagrozić jej wieloletnim więzieniem. W Maroku to ofiary gwałtów muszą udowodnić, że zostały napadnięte, w przeciwnym razie ponoszą karę za rozwiązłość. Tymczasem Amina o tym, że została zgwałcona, opowiedziała matce dopiero miesiąc po tym, gdy do niego doszło.
– Od początku byłem przeciwny temu małżeństwu, ale jeśli państwo chciało ich poślubić, to co ja mogę zrobić przeciw woli państwa – opowiada Lahcen Filali, który ma jeszcze sześcioro innych dzieci w wieku od 5 do 23 lat.
Osobą, która ostatecznie zmusiła nastolatkę do małżeństwa, miała być jej matka. – Musiałam ją wydać za niego za mąż. Nie mogłam pozwolić, aby moja córka nie miała żadnej przyszłości i pozostała niezamężna – mówiła Zohra Filali, dodając, że w przeciwnym razie cała rodzina stałaby się pośmiewiskiem sąsiadów.