Opuszczając w 2007 roku Pałac Elizejski, Jacques Chirac obiecał nie komentować wydarzeń politycznych. Złamał przysięgę raz, i to właśnie dla Francois Hollande'a. W połowie zeszłego roku wymknęło mu się, że poprze socjalistę, ale się zreflektował, mówiąc, że to żart. Wczoraj historyk Jean-Luc Barré, który pomagał byłemu prezydentowi spisywać pamiętniki i uchodzi za osobę blisko związaną z Chirakiem, powiedział gazecie „Le Parisien", że to jednak nie żart. Na Hollande'a chcą też głosować córka i zięć byłego prezydenta. Sarkozy'ego poprze natomiast była pierwsza dama Bernadette Chirac.

Sarkozy uważa, że takie wykorzystywanie znajomości z jego poprzednikiem jest „żałosne". Za brak szacunku wobec Chiraca, „zważywszy na jego problemy", uznał instrumentalne traktowanie byłego prezydenta przez jego otoczenie. Według AFP uwaga o „problemach" to aluzja do kłopotów 79-letniego polityka ze zdrowiem i pamięcią. Warto jednak przypomnieć, że były prezydent miał też problemy z prawem: niedawno został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu za korupcję.

To Chirac wylansował Sarkozy'ego, traktował go jak syna, uczynił najmłodszym merem we Francji. Miłość szybko jednak przeobraziła się w nienawiść. W pamiętnikach Chirac przedstawia Sarkozy'ego jako wybuchowego nerwusa, zbyt pewnego siebie. Socjalistę określa jako „męża stanu".

W najnowszych sondażach Sarkozy i Hollande idą łeb w łeb. Na obu w pierwszej turze chce głosować 27 – 28 proc. wyborców. W drugiej wygrywa socjalista.