Jemen, najbiedniejszy arabski kraj, to świetne miejsce dla tajemniczych operacji. Dla terrorystów i dla walczących z nimi Amerykanów, których nikt nie widzi, bo atakują z powietrza, z samolotów bezzałogowych. Są tam i pustynie, groty, i niedostępne płaskowyże. Ale i gęsto zabudowane miasta, ze stołeczną dwumilionową Saną włącznie, gdzie jest najpiękniejsza arabska starówka.
Konflikty, które w Jemenie wybuchają, już trudno zliczyć. Rewolucja, która niedawno obaliła panującego przeszło trzy dekady prezydenta Alego Abdullaha Saleha, była jednym z łagodniejszych. Walczą separatyści, szyiccy rebelianci, przywódcy plemienni. I – co z punktu widzenia Zachodu najważniejsze (bo najgroźniejsze) – al Kaida. Nigdzie nie jest tak silna jak tam, choć w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy otrzymała wiele dotkliwych ciosów, kilku przywódców zginęło od amerykańskich rakiet.
Wiele wskazuje na to, że teraz otrzymała cios jeszcze dotkliwszy, Amerykanie poznali sporo jej sekretów. Dzięki agentowi z zaprzyjaźnionej Arabii Saudyjskiej, sąsiada Jemenu.
Wieści o tej niezwykle istotnej dla walki z islamskimi terrorystami operacji wyciekały od kilku dni. Najpierw w amerykańskich mediach pojawiła się informacja, że w Jemenie przyszykowano kolejny zamach na Amerykę. Kolejny terrorysta wyruszył stąd, by wysadzić się w samolocie lecącym do jednego z amerykańskich miast. Nie doleciał, nawet nie wsiadł do samolotu. Wiadomo, że zamach miał być doskonalszą wersją nieudanej próby z Bożego Narodzenia 2009 r. Wtedy w ostatniej fazie lotu z Amsterdamu do Detroit próbował się wysadzić Umar Faruk Abdulmuttalab, zwany później terrorystą z bombą w majtkach. Obecnie jako federalny więzień nr 44107-039 przebywa w zakładzie dla wyjątkowo niebezpiecznych przestępców w Kolorado. I raczej go nie opuści, trzy miesiące temu usłyszał wyrok poczwórnego dożywocia plus 50 lat.
We wtorek w nocy do mediów przeciekła kolejna informacja: terrorysta się nie wysadził w samolocie lecącym do Ameryki, bo nie był terrorystą, lecz saudyjskim agentem, który przeniknął do liderów jemeńskiej al Kaidy. Sprawa jest tajemnicza, co charakterystyczne dla wielu wydarzeń mających źródło w Jemenie. Nie wiadomo, jakie jeszcze wersje przeciekną do prasy.