To, że pierwsza zagraniczna wizyta prezydenta Putina na Białoruś okaże się tylko przystankiem w dłuższej trasie zagranicznej gospodarza Kremla i nie należy się spodziewać po niej większych sensacji, prognozowali eksperci. Nie ukrywał tego także doradca Putina Jurij Uszakow. Wybór Białorusi jako celu pierwszej po wyborach wizyty zagranicznej Putina, a nie ubiegającego się o to Kazachstanu, wytłumaczył tym, że do Berlina i Paryża droga z Moskwy prowadzi właśnie przez Mińsk.
Nawet symboliczne odwiedzenie przez Putina Mińska kosztowało białoruskie władze sporo nerwów. – Wszyscy jesteśmy bardzo podnieceni, szykując się do spotkania z Władimirem Władimirowiczem – nie krył emocji premier Uładzimir Miasnikowicz.
W białoruskich opozycyjnych mediach wizytę Putina w Mińsku uznano za wizytę seniora u swojego wasala. – To niezupełnie tak – protestuje w rozmowie z „Rz" białoruski politolog Aleksander Kłaskouski. Zgadza się, że zatrzymanie się Putina na nocleg w Mińsku nie wygląda na wizytę u partnera. – Prezydent Rosji nie może jednak lekceważyć Łukaszenki, gdyż konflikt z nim zburzyłby całą zapoczątkowaną przez Putina konstrukcję integracyjną na przestrzeni poradzieckiej – uważa.
Zgadza się z nim moskiewski ekspert Andrej Suzdalcew. W rozmowie z „Rz" przypuszcza, że Łukaszenko, gdyby uznał, iż Putin zachowuje się zbyt zaborczo, w każdej chwili może spróbować powrócić do „polityki wahadła" między Rosją a Zachodem.