Wczorajsza druga runda wyborów parlamentarnych we Francji była ukoronowaniem zwycięstwa prezydenta Francois Hollande'a w wyborach prezydenckich. Z sondaży exit polls wynika, że francuscy socjaliści zdobyli od 308 do 320 mandatów w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym, co daje im bezwzględną większość. Nie będą musieli tworzyć koalicji z partią Zielonych ( 20 mandatów) ani tym bardziej z radykalnym Frontem Lewicy ( 10 mandatów).
Głosowanie przypieczętowało też klęskę prawicy. Gaullistowska Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) zdobyła od 221 do 231 miejsc i po dziesięciu latach traci kontrolę nad parlamentem.
Komentatorzy ubolewają, że frekwencja była najniższa od 1956 r. To efekt reformy z 2000 r., kiedy skrócono kadencję prezydenta z siedmiu do pięciu lat, aby wybory prezydenckie i parlamentarne mogły się odbywać jedne po drugich. Zmiany mają zmniejszyć ryzyko tzw. kohabitacji, kiedy prezydent pochodzi z innej partii niż większość parlamentarna, co prowadzi do politycznego paraliżu. Po czterech rundach głosowań w ciągu dwóch miesięcy wyborcy mają wyraźnie dość polityki.
Nie wpłynęło to jednak na dobry wynik socjalistów, którzy będą niepodzielnie rządzić drugą największą gospodarką UE. Prezydent do ostatniej chwili apelował do wyborców, aby dali silny mandat Partii Socjalistycznej, bo tylko dysponując większością w parlamencie, będzie mógł zrealizować wyborcze obietnice. Hollande roztoczył przed Francuzami ponętną wizję walki z deficytem budżetowym poprzez ożywianie wzrostu gospodarczego, a nie przez bolesne cięcia wydatków. Obiecał zmniejszyć bezrobocie i stworzyć tysiące dotowanych miejsc pracy. Potrzebne na to pieniądze zamierza zdobyć, podnosząc podatki dla najbogatszych.
Uskrzydlony wczorajszym zwycięstwem francuski przywódca zamierza przekonać Unię Europejską do swojej wizji walki z kryzysem. Jak poinformował „Journal du Dimanche", Hollande zaproponuje na najbliższym szczycie UE stworzenie wartego 120 mld euro funduszu stymulowania wzrostu. Mają się w nim znaleźć środki z obligacji na konkretne projekty, przesunięte środki z funduszy strukturalnych, a także fundusze z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Swój plan zapewne przedstawi na zaczynającym się w poniedziałek szczycie G20 w Meksyku, który ma być zdominowany przez kryzys w strefie euro.