Islamscy terroryści dotarli do Europy Środkowej i Wschodniej, dotąd czującej się dość bezpiecznie. Potężny wybuch, który wstrząsnął bułgarskim miastem Burgas, jest zarazem ostrzeżeniem dla innych krajów regionu, w tym dla Polski.
Bardzo szybko pojawiły się informacje, że za zamachem stał Hezbollah. Ale przedstawiciele oragnizacji błyskawicznie oświadczyli, że oni „nigdy nie atakują bezbronnych turystów". Izrael prawie natychmiast stwierdził natomiast, że sprawcy pochodzą z Iranu. Światowe media podkreślają, że Bułgaria jest szczególnie narażona na infiltrację przez terrorystów ze względu na granicę z islamską Turcją.
Media podawały także, że Izrael już w styczniu informował Bułgarów, że istnieje niebezpieczeństwo ataku terrorystycznego. A według „Haaretza", szef departamentu bezpieczeństwa w izraelskim Ministerstwie Transportu Danny Szenar usilnie prosił europejskie służby specjalne, by zapewniły ochronę Izraelczykom. Szef bułgarskiego MSW Cwetan Cwetanow zapewnił wczoraj, że „Bułgaria nie otrzymała sygnałów o możliwym ataku terrorystycznym".
Wczoraj nie było reakcji ze strony władz innych państw europejskich. Kluczowe pytanie brzmi: czy Izrael rzeczywiście ostrzegał państwa UE, a jeśli tak, to czy ostrzeżenia te potraktowano poważnie? Według bułgarskiej telewizji do biura podróży organizującego przyjazd Izraelczyków na godzinę przed wybuchem ktoś dzwonił, informując, że „zostaną przywitani eksplozjami". Na lotnisko wysłano specjalny oddział policji, ale okazał się on całkowicie nieskuteczny. Tak czy inaczej Bułgaria okazała się zupełnie nieprzygotowana na atak. I nikt wczoraj nie był w stanie powiedzieć, czy na podobne akcje terrorystyczne są przygotowane inne kraje europejskie. Także Polska, do której przyjeżdża sporo Izraelczyków.
Ataki na całym świecie
Europa nie może czuć się bezpieczna. Tym bardziej nie mogą tak czuć się Izraelczycy. Terrorystyczna wojna z państwem żydowskim, o którą ten ostatni kraj oskarża Iran, toczy się już na całym świecie. W lutym podłożona została bomba w samochodzie ambasady izraelskiej w indyjskim Delhi, powodując wybuch, który zranił cztery osoby, w tym jedną ciężko. W tym samym czasie udało się unieszkodliwić ładunek wybuchowy przymocowany pod dyplomatycznym samochodem w gruzińskiej stolicy Tbilisi. Do ataków lub ich prób doszło też w Tajlandii i Azerbejdżanie, a także w Kenii i na Cyprze. Za każdym razem Izrael twierdził, że winien jest Iran, ewentualnie we współpracy z Hezbollahem. I groził odszukaniem sprawców oraz odwetem. Także teraz izraelski premier Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj „odpowie zdecydowanie na irański terror". Tyle że na razie to atakujący są skuteczni, a Izraelczycy nie potrafią się przed nimi obronić. Podobnie nie potrafią ich obronić kraje, w których do zamachów dochodzi.