Tysiące Rosjan uczciło w poniedziałek pamięć ofiar zamachów w latach 1991–2011. Dzień Solidarności w walce z terrorystami został w kraju ustanowiony po tragedii w Biesłanie w Osetii Północnej, gdzie w 2004 r., w odbiciu zakładników przetrzymywanych w szkole przez czeczeńskich bojowników żądających wycofania wojsk z Czeczenii, zginęły 334 osoby, w tym 186 dzieci. W Moskwie wiece upamiętniające odbyły się m.in. przy teatrze na Dubrowce, gdzie w październiku 2002 r. zginęło 170 osób, a także przy stacjach metra, gdzie dwa lata temu życie straciło 40 osób.
W Biesłanie szefowie organizacji zrzeszających poszkodowanych w tragedii twierdzili, że nie została ona wyjaśniona. Ełła Kasajewa z organizacji Matek Biesłanu mówiła Radiu Swoboda, że władze Rosji uczciły minutą ciszy ofiary zamachu dwukrotnie. – Zbieraliśmy podpisy, by posłowie przyjęli przepisy o wsparciu poszkodowanych w tragedii biesłańskiej, ale bez skutku. Nie mają ani darmowego leczenia, ani socjalnych wypłat – mówiła Kesajewa.
Przypomniała, że w Strasburgu leżą setki skarg na brak efektywnego śledztwa. Będą rozpatrzone pod koniec września.
Rosyjskie służby specjalne chwaliły się wczoraj sukcesami w walce z terroryzmem. Twierdziły, że w zeszłym roku zamachów było dwukrotnie mniej niż dwa lata temu. Portal Kaukaski Węzeł pisał, że tylko od kwietnia do czerwca na Kaukazie Północnym islamiści zabili ponad 160 osób.
Rosjanie przekonywali w sondażach, że walka z terroryzmem jest mało skuteczna, a sytuacja na Kaukazie Północnym, gdzie dochodzi do zamachów, jest nadal napięta.
Radio Echo Moskwy podało, że ponad 40 proc. Rosjan uważa, iż zamachy stały się codziennością, a skuteczna walka z zamachowcami wymaga wieloletnich wysiłków.