Kierownictwo partii francuskich Zielonych, która wchodzi w skład rządzącej obecnie koalicji lewicowej, przyjęło w sobotę deklarację, w której odrzuca Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Zdaniem większości Zielonych „uważna lektura EMS nie daje trwałych odpowiedzi na sytuacje kryzysowe, z którymi musi się zmierzyć Unia Europejska i stanowi przeszkodę dla transformacji ekologicznej".
W ostatecznej konkluzji Zieloni zdecydowali, że podczas głosowania w Zgromadzeniu Narodowym opowiedzą się przeciwko EMS.
Wyraźnie zirytowany Cohn-Bendit – notabene nieobecny podczas głosowania nad deklaracją – odciął się od decyzji, nazywając ją „tragicznie beznadziejną", a partyjnym kolegom zarzucił „lewacki poślizg". „Jeśli (Zieloni) czują, że EMS oznacza w Europie i we Francji dyktaturę cięć, ale zaraz potem przegłosują francuski budżet, to jest czyste szaleństwo" – powiedział Cohn-Bendit w telewizji publicznej France 2. „Nie potrafię poprzeć tej politycznej pomyłki" – mówił wzburzony, po czym oświadczył, że zawiesza swoje członkostwo w partii, której jest współtwórcą.
Francuscy komentatorzy zwracają uwagę, że decyzja Cohn-Bendita nie jest jeszcze ostateczna („trzasnął drzwiami bez ich zamykania" – napisał w komentarzu „Le Monde"), jednak już teraz może mieć ona konsekwencje dla stabilności koalicji rządowej. Sam pakt EMS nie jest raczej zagrożony popiera go bowiem opozycyjna Unia Ruchu Ludowego. Trudno przypuszczać, by prawica chciała głosować przeciwko EMS, którego zasady negocjował jeszcze Nicolas Sarkozy.
Tworzący się wewnętrzny podział wśród Zielonych stawia w trudnej sytuacji ich ministrów Cecile Duflot i Pascala Canfina. Oboje apelowali zresztą do partyjnych kolegów o poparcie EMS, jak się okazało – bezskutecznie. O zakłopotaniu wewnątrz partii świadczy choćby to, że Duflot i Canfin konsekwentnie unikali kontaktu z mediami, zapewne czekając na ostateczny wynik wewnątrzpartyjnych ustaleń. Ich dymisja, jak potwierdził Jean-Vincent Place, szef grupy ekologicznej w Senacie, nie jest raczej rozważana.