Chodzi o co najmniej 592 osoby, m.in. żołnierzy podziemia niepodległościowego, zamordowane w 1945 r. przez Sowietów, już po zakończeniu wojny z Niemcami.
– Odrzucono nasz wniosek o rehabilitację 14 ofiar. Sąd zgodził się z orzeczeniem prokuratury wojskowej, która odmówiła rehabilitacji ofiar obławy augustowskiej, tłumacząc się brakiem danych – powiedział „Rz" Nikita Pietrow, historyk i wiceprzewodniczący rosyjskiego stowarzyszenia Memoriał, badającego zbrodnie sowieckie. – Zaskarżymy decyzję moskiewskiego sądu rejonowego do sądu wyższej instancji. Jednocześnie, co było dla nas ważne, podczas sprawy sądowej przekonaliśmy się, że w archiwach FSB zachowały się dokumenty, które dają podstawy do rehabilitacji ofiar. Są to dokumenty świadczące o ich aresztowaniach – podkreśla Pietrow. Jego zdaniem szczególnie bulwersujący jest fakt, że jeszcze w 1995 roku prokuratura rosyjska uważała, że obława była przestępstwem. Dziś jej zdanie w tej sprawie jest inne.
– W obławie zginął mój ociec i dwie siostry. Jedyne, czego chcemy, to odtajnienie akt, w tym listy ofiar, miejsc zbrodni i pochowania, a więc dołów śmierci. Nie spoczniemy, dopóki tego nie dostaniemy – powiedział „Rz" ks. Stanisław Wysocki, przewodniczący Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. – Boli nas to, że na nasze apele o wsparcie nie zareagował ani prezydent Bronisław Komorowski, ani premier Donald Tusk. A prosiliśmy, by zwrócili się z tą sprawą do prezydenta i premiera Rosji – dodaje.
Według ks. Wysockiego nie chodzi jedynie o 592 ofiary. – Według naszych szacunków zamordowanych podczas obławy mogło być nawet dwa tysiące osób. To bardzo poważna liczba – podkreśla.
A Danuta Kaszlej, szefowa Klubu Historycznego im. Armii Krajowej w Augustowie, podkreśla, że obława augustowska była „podlaskim Katyniem". – Nie chcę nazywać jej „małym Katyniem", bo liczba ofiar nie ma tu znaczenia – wskazuje.