Muzeum mordercy milionów

Gori żyje dzięki Muzeum Stalina. Odwiedzają je zarówno zagorzali przeciwnicy, jak i zwolennicy krwawego dyktatora

Aktualizacja: 06.10.2012 17:06 Publikacja: 06.10.2012 15:00

Red

W gruzińskich wyborach parlamentarnych z jesieni 1995 roku na Stalina powoływało się kilka ugrupowań. Najbardziej bezpośrednio – Komunistyczna Partia Stalinowska, której do przekroczenia progu wyborczego zabrakło kilkuset głosów. Podczas kampanii wyborczej Tbilisi objeżdżał partyjny mikrobus z wielkim, podświetlonym portretem Wielkiego Językoznawcy na dachu, a na plakatach Stalin pokazywał ręką numer listy, na którą należy zagłosować.

Ale o poparcie stalinowców zabiegał także Eduard Szewardnadze. Ówczesny przywódca Gruzji (wygrał odbywające się tego samego dnia wybory prezydenckie, wcześniej rządził jako przewodniczący parlamentu) powołał przed głosowaniem Centrum Naukowo-Badawcze Studiów nad Fenomenem Stalina. W telewizyjnym wywiadzie tłumaczył, że Stalin prezentowany jest teraz „w zwulgaryzowanym świetle", a postać jest na tyle znacząca, że trzeba zajmować się nią na poważnie.

Kwiaty od liberała

W ciągu siedemnastu następnych lat kult Stalina stopniowo w Gruzji wygasał. Pod rządami Micheila Saakaszwilego kraj zaczął podążać na Zachód i powoływanie się na sowieckiego dyktatora było coraz bardziej niestosowne. Tym bardziej że renesans popularności Józefa Wissarionowicza zaczęła przeżywać Rosja. W wyborach, które odbyły się w miniony poniedziałek, nikomu, nawet komunistom, nie przyszło do głowy, aby umieścić Stalina na plakacie czy partyjnym gadżecie. Ale...

– Kilka dni przed głosowaniem do Gori przyjechał Szałwa Natelaszwili, lider Partii Lejburzystów – opowiada Mzija Naoczaszwili, która przez wiele lat była kustoszem w Muzeum Stalina, a obecnie pracuje w gorijskim muzeum historyczno-etnograficznym. – Natelaiszwili, który przedstawia się jako polityk liberalny, najpierw zaszedł do lokalnego sztabu Zjednoczonego Ruchu Narodowego prezydenta Saakaszwilego, a stamtąd, w bardzo dobrym humorze, przeszedł do Muzeum Stalina, gdzie złożył kwiaty. Nie wiem, w co grał, ale pewnie chciał, żeby ludzie go zobaczyli, inaczej nie paradowałby z ogromnym wieńcem w biały dzień – przypuszcza muzealniczka.

Pod rządami Saakaszwilego powoływanie się na sowieckiego dyktatora było niestosowne

Pełna nazwa założonej w 1937 roku placówki – Państwowy Dom-Muzeum Józefa Stalina – nie zmieniła się do dziś. Zasadniczo nie zmienił się też jej charakter.

Ogarek i świeczka

W hallu na parterze umieszczono jakiś czas temu niewielkie banery. Można wyczytać na nich po gruzińsku, rosyjsku i angielsku, jaki stosunek ma do tego miejsca ekipa rządząca Gruzją od rewolucji róż: „Muzeum, znajdujące się w tym budynku, jest typowym przykładem sowieckiej propagandy i fałszowania przeszłości. W różnych okresach sowieckiej historii zmieniała się ekspozycja i nieco inaczej rozkładano akcenty, ale podstawowe zadanie muzeum pozostawało niezmienne – usprawiedliwić zbrodnie najbardziej krwawego reżimu w historii".

Na banerach znajduje się także informacja, że w roku powstania muzeum tylko według oficjalnej, bardzo zaniżonej statystyki rozstrzelano w ZSRR ponad 350 tysięcy ludzi, co daje około tysiąca ofiar dziennie. Poniżej umieszczono zapowiedź, że placówka zostanie przekształcona w muzeum stalinizmu.

Banery znajdują się za filarami i łatwo je przeoczyć. Tym bardziej że przewodnicy wolą pokazywać eksponaty z dzieciństwa Stalina, jego podziemnej działalności, rządów, Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941–1945). Jak przed laty oddzielną salę zajmuje maska pośmiertna Stalina.

Nowością (ekspozycję przearanżowano po wojnie rosyjsko-gruzińskiej z sierpnia 2008 roku) są informacje o represjach. Można wyczytać, że w latach 1921–1954 skazano w ZSRR 3,8 miliona osób, z tego na karę śmierci – około 643 tysięcy. Przewodniczka Larysa Dżirkweliszwili potwierdza, że liczby są kompletne i obejmują wszystkich represjonowanych (na banerze na dole liczbę ofiar oszacowano na 15–40 milionów). W innej sali umieszczono zdjęcie z podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow. Pod schodami zrekonstruowano gabinet oficera śledczego NKWD. Ale w muzealnym sklepiku rzucają się w oczy wiersze młodego Soselo (Józia), a poza tym – wino Stalin, breloki z dyktatorem i koszulka z profilami Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina.

Larysa Dżirkweliszwili na początku pyta turystów, czy są stalinowcami, czy wręcz przeciwnie. Gdy pada druga odpowiedź, rezygnuje z hagiografii na rzecz pokazania fenomenu człowieka, który pochodząc z głębokiej prowincji, dzięki pracy i talentowi od Boga zaszedł na najwyższe szczyty władzy.

Dyktator jak magnes

– Część zwiedzających, zwłaszcza Polacy, deklarują swą niechęć do Stalina. Po obejrzeniu muzeum zdają sobie sprawę, jak wielką osobowością był Józef Wissarionowicz – opowiada z przekonaniem.

Zagorzali stalinowcy (tacy trafiają się ponoć nie tylko wśród starszych) uważają banery z parteru za świętokradztwo. Ale pracownicy muzeum bronią ich, podkreślając, że trzeba pokazywać różne punkty widzenia.

– Tak czy tak, bez Stalina muzeum umrze – mówi wicedyrektorka Nana Kalandadze. – Ludzie ciągną tu tylko dla Stalina. To turystyczna atrakcja.

Gości jest rzeczywiście bardzo dużo. Nawet w dzień powszedni i poza sezonem placówkę zwiedza jednocześnie co najmniej kilka zorganizowanych grup.

Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej zapadła decyzja o gruntownym przebudowaniu placówki. Według jednej koncepcji miało tam powstać właśnie muzeum wojny (śladem po tym pomyśle jest kilka fotografii bombardowanego przez Rosjan Gori i odłamki pocisków, umieszczone w kącie gabinetu oficera śledczego NKWD). Według innej – muzeum rosyjskiej okupacji. Ostatecznie zdecydowano się na muzeum stalinizmu, ale na razie dokonano jedynie kosmetycznych zmian.

– Autorem pomysłu muzeum stalinizmu był dotychczasowy minister kultury Nika Rurua – przypomina wicedyrektorka. Teraz, po wyborach, zmieni się rząd i nie ma gwarancji, że ta koncepcja się utrzyma.

Toast za Stalina

W 2010 roku z centralnego placu Gori usunięto największy w Gruzji pomnik Stalina (i jeden z nielicznych, który przetrwał tak długo). Sam plac i aleja, prowadząca stamtąd do muzeum, zachowały imię Wielkiego Językoznawcy.

– Pracowałam w tym muzeum 37 lat – opowiada Mzija Naoczaszwili. – Nie stałam się dzięki temu stalinowcem, raczej stalinologiem. Ale usunięcia pomnika nie pochwalam. Walka z kamieniami to nie jest droga do cywilizacyjnych zmian.

Monument (siedem metrów postumentu plus sześć samego pomnika) miał stanąć przed muzeum. Zrobiono już tam nawet wykop pod fundament, jednak trzeba go było zasypać. Posąg wywieziono ostatecznie w nieznanym kierunku (Larysa Dżirkweliszwili wyśledziła, że trafił do jednego z państwowych zakładów na obrzeżach miasta).

Według Mziji Naoczaszwili dla starszych mieszkańców Gori Stalin pozostaje postacią ważną, może najważniejszą. Nie tylko jako najwybitniejszy rodak. Także – podobnie jak dla tych mieszkańców byłego ZSRR, których wspominane z nostalgią dzieciństwo i młodość przypadły na lata trzydzieste, czterdzieste i pięćdziesiąte – jako zwycięski wódz i mąż stanu. Rozmawiają o nim, cytują, wznoszą toasty. W Gori na każdym przyjęciu znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wypić za Stalina. W pozostałej części Gruzji – coraz rzadziej.

– A młodzi w ogóle toastów nie wznoszą – mówi Naoczaszwili. – Nie tylko za Stalina, o którym wiedzą coraz mniej. Żadnych. Toasty traktują jak obciach, śmieszny, trącający myszką obyczaj dziadków. Nasza bytowa kultura ulega galopującej erozji. Stajemy się bardziej zachodni od Amerykanów.

Autor jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich

W gruzińskich wyborach parlamentarnych z jesieni 1995 roku na Stalina powoływało się kilka ugrupowań. Najbardziej bezpośrednio – Komunistyczna Partia Stalinowska, której do przekroczenia progu wyborczego zabrakło kilkuset głosów. Podczas kampanii wyborczej Tbilisi objeżdżał partyjny mikrobus z wielkim, podświetlonym portretem Wielkiego Językoznawcy na dachu, a na plakatach Stalin pokazywał ręką numer listy, na którą należy zagłosować.

Ale o poparcie stalinowców zabiegał także Eduard Szewardnadze. Ówczesny przywódca Gruzji (wygrał odbywające się tego samego dnia wybory prezydenckie, wcześniej rządził jako przewodniczący parlamentu) powołał przed głosowaniem Centrum Naukowo-Badawcze Studiów nad Fenomenem Stalina. W telewizyjnym wywiadzie tłumaczył, że Stalin prezentowany jest teraz „w zwulgaryzowanym świetle", a postać jest na tyle znacząca, że trzeba zajmować się nią na poważnie.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021